Największy kryzys humanitarny naszych czasów. Malutka Sahar zmarła z głodu zaraz po zrobieniu tych zdjęć

Patryk Strzałkowski
Szara skóra, wystające kości, grymas na buzi - tak wyglądała Sahar przed śmiercią. Zabił ją głód. Pomagający ludziom w Syrii apelują, by pamiętać o jej ofiarach nie tylko, gdy pojawią się drastyczne zdjęcia. Potrzebujących pomocy jest więcej.

Sahar umarła, gdy miała 34 dni. Ważyła niecałe dwa kilogramy - dwa razy mniej niż średnio waży miesięczne dziecko. Zdjęcia są wstrząsające, ale zdecydowaliśmy się je pokazać.

Fotograf zrobił je na kilka godzin przed jej śmiercią. W oblężonej Ghoucie działa jeden szpital, w którym leczy się skrajne niedożywienie dzieci. Dziewczynka, na której ciele widać niemal wszystkie kości, nie była jednym pacjentem w takim stanie. Trafiają tam kolejne dzieci i dorośli. Części z nich nie udaje się uratować. 

- Wschodnia Ghouta to jeden z niewielu pozostałych w rejonie Damaszku obszarów pod kontrolą zbrojnej opozycji - mówi w rozmowie z Gazeta.pl Paweł Krzysiek, rzecznik Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Syrii (MKCK). Te przedmieścia Damaszku są od czterech lat oblężone i atakowane przez wojska reżimu Baszara Al-Asada, a także wewnętrznie podzielone między różne grupy zbrojne.

Rodzicom Sahar Dofday udało się zabrać córeczkę do szpitala w sobotę - podaje AFP. Jej stan był bardzo poważny. Rodzice sami cierpią na niedożywienie. Matka nie miała pokarmu, żeby karmić dziecko piersią. Zamienniki są po prostu niedostępne.

Gdy pielęgniarka położyła Sahar na wadze, okazało się, że waży mniej niż dwa kilogramy. Na nagraniu widać, że dziecko ma trudności z oddychaniem, ledwo udaje mu się płakać. Kolejnego dnia fotograf Amer Almohibany mógł sfotografować już tylko mały grób. Sahar zmarła.

Wschodnia Ghouta teoretycznie objęta jest porozumieniem o deeskalacji sprzed kilku miesięcy. Jednak w praktyce wciąż dochodzi tam do walk i bombardowań, a cały region jest niewielką "kieszenią" zbrojnej opozycji wewnątrz terytorium kontrolowanego przez rząd. Wyniszczające oblężenie to taktyka, którą syryjski reżim stosował już wcześniej, m.in. w Aleppo. Organizacje broniące praw człowieka krytykują takie działanie, gdyż ewentualne zwycięstwa militarne są okupione gigantycznym cierpieniem i stratami wśród cywilów. 

"Jednym konwojem nie dostarczymy pomocy dla pół miliona ludzi"

Już we wrześniu, kiedy do Ghouty trafił ostatni konwój z pomocą, Czerwony Krzyż zdawał sobie sprawę z zagrożenia głodem. Jednak dostarczanie pomocy jest utrudnione, a ta, którą udaje się dostarczyć, nie wystarcza.

- Zwykłe racje żywnościowe nie mogą sprostać skomplikowanym potrzebom na miejscu. Kobiety w ciąży czy osoby chore potrzebują specjalnych produktów - mówi Krzysiek. Ponadto do jedynego szpitala, gdzie mogą być leczone dzieci zagrożone śmiercią głodową, rodzice muszą dojechać z odległych miejscowości. - Czasem droga prowadzi terenami kontrolowanymi przez różne frakcje. Jeśli dochodzi między nimi sporów czy walk, przejazd może być niemożliwy - mówi rzecznik MKCK.

Z tych samych powodów trudno dostarczać pomoc humanitarną. - Dostęp pomocy humanitarnej opiera się na negocjacjach. To, czy da się dotrzeć w konkretne miejsce, zależy od tego, czy zgodzą się na to wszystkie strony i frakcje, przez których terytorium trzeba przejechać. Ze względu na ich decyzje, pomoc jest ograniczona - wyjaśnia pracujący w Syrii Polak. - Ludzie tutaj nie mogą czekać na rozwiązanie pokojowe, pomoc jest niezbędna teraz - podkreśla.

Konwój z pomocą raz w miesiącu nie jest rozwiązaniem ludzi w Ghoucie. Oni mają różne, konkretne potrzeby, a w ten sposób dostarcza niezbędne minimum. Pomocy dla pół miliona ludzi nie da się dowieźć jednym konwojem, nawet, gdyby miał 100 ciężarówek. Potrzeba stałej pomocy. 

Skutki głodu pozostaną na długo

Krzysiek zwraca uwagę, że w Ghoucie sytuacja wygląda inaczej niż np. podczas oblężenia wschodniego Aleppo. - Są tam tereny rolnicze i produkowana jest żywność. Jednak sytuacja okazuje się bardziej skomplikowana, gdy przyjrzymy się szczegółom - mówi.

Po pierwsze, w obszarach, gdzie toczą się walki, produkcja żywności automatycznie zostaje ograniczona. Po drugie, produkty nie odpowiadają potrzebom niektórych mieszkańców. Uprawiane są ziemniaki czy pomidory, czasem hodowane są zwierzęta, jednak nie jest to jedzenie dla noworodków. Nie wszyscy z mieszkających tam ludzi głodują. Sytuacja zależy od miejsca i zmieniających się warunków.

Wreszcie osoby, które uciekły ze zniszczonych domów mają ograniczone zasoby i dostęp do jedzenia. - A kiedy matka nie odżywia się odpowiednio, odbija się to na dzieciach - mówi przedstawiciel Czerwonego Krzyża. W skrajnych przypadkach dochodzi do śmierci dziecka. Ale nawet, jeśli się tego uniknie, to niedożywienie ma dla niego długofalowe konsekwencje. 

"Katastrofa humanitarna, która przekracza ludzkie wyobrażenie"

Tego samego dnia co Sahar, w Ghoucie z niedożywienia zmarło jeszcze co namniej jedno dziecko. Na tych śmierciach się nie skończy. 

- W szpitalach w Ghoucie w ostatnich trzech miesiąca przyjęto 9700 dzieci. Z tego 4000 było niedożywionych, 200 cierpiało na ostre niedożywienie, a 80 skrajne ostre niedożywienie - mówi AFP lekarz Yahya Abu Yahya, lokalny współpracownik tureckiej organizacji pozarządowej. Życie dzieci w tej ostatniej grupie jest bezpośrednio zagrożone.

Paweł Krzysiek podkreśla, że oglądając take zdjęcia, symbolizujące tragedię ludzi w Syrii, musimy pamiętać, że dotyka ona bardzo wielu ludzi. - Trzeba wiedzieć, że to nie są jednostkowe, odosobnione przypadki, ale ogromna tragedia na wielką skalę - mówi. 

- Dwa tygodnie temu, zanim pojawiły się te zdjęcia, nikogo nie interesowała sytuacja w Syrii i Ghoucie. Zainteresowanie wraca, gdy pojawi się drastyczne zdjęcie. Ale kryzys jest tutaj na co dzień, a nie tylko wtedy, gdy przyciąga uwagę mediów - komentuje Krzysiek. 

Konflikt syryjski to nie tylko kwestia niedożywionych dzieci w Ghucie. To miliony ludzi żyjących w oblężeniu, to 30 proc. zniszczonej infrastruktury, miliony uchodźców w Syrii i poza nią. To katastrofa humanitarna, która przekracza ludzkie wyobrażenie, a z którą my, jako pracownicy humanitarni, jesteśmy konfrontowani każdego dnia.

- Od braku mleka dla dziecka u głodującej matki po brak okna, które zniszczył pocisk, tutejsze problemy są czymś, o czym w Polsce ciężko nawet myśleć - mówi rzecznik Czerwonego Krzyża.

- Ale świat znajduje się też poza Europą, poza wyborami w USA, poza Bexitem. W tym świecie, tu w Syrii, Jemenie czy innych miejscach, uwaga i wsparcie opinii publicznej też jest potrzebne i konieczne. Nie myślmy nich tylko, gdy pojawi się takie zdjęcie - apeluje.

Sahar to kolejne syryjskie dziecko na kolejnym wyjątkowo mocnym zdjęciu, które przyciągnęły uwagę mediów na świecie. Dzięki niemu wielu po raz pierwszy zdało sobie sprawę z sytuacji w Ghoucie. Tak, jak rok temu zdjęcie 5-letniego Omrana pokazało skutki bombardowań w Aleppo, a zdjęcie ciała 3-letniego Aylana Kurdi stało się symbolem tragedii uchodźców ginących na morzu w 2015 roku. Ale nawet, jeśli nie zobaczymy jego na zdjęciach, kolejne dzieci zginą tragicznie w Syrii w tym tygodniu, w przyszłym miesiącu i kolejnym roku. Nie zapominajmy o nich do czasu, gdy pojawi się kolejne takie zdjęcie.

Możesz pomóc ludziom w Syrii i uchodźcom, wspierając organizacje pomocy humanitarnej: Czerwony Krzyż, UNICEF, Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej, Polska Misja Medyczna, Polska Akcja Humanitarna.

Więcej o: