"Z działań rządu wyłania się nowy wizerunek Platformy jako partii socjalnej" - ocenia w "Rzeczpospolitej" Andrzej Olechowski, były minister finansów i spraw zagranicznych, współzałożyciel PO. "Dzisiaj cały program rządu Ewy Kopacz jest kiełbasą wyborczą" - dodaje. Jego zdaniem pomysły PO to głównie drobne prezenty dla różnych grup wyborców.
Według Olechowskiego takim postępowaniem Platforma zraża do siebie liberalnych wyborców. A program gospodarczy PO jest niemal identyczny jak PSL. "Niewyobrażalna rzecz" - dziwi się były polityk. Jego zdaniem może to się skończyć przejściem części elektoratu Platformy do ludowców.
Olechowski po części przyznaje jednak rację strajkującym górnikom. Zaznacza, że pracownicy państwowych firm traktowani są w sposób "niecywilizowany". Podkreśla, że wielu z nich wzięło sobie do serca wcześniejsze zapewnienia, że górnictwo będzie podtrzymywane. A teraz słyszą o likwidacji i restrukturyzacji kopalń. "Słusznie poczuli się oszukani" - zaznacza rozmówca "Rzeczpospolitej".
"W takiej sytuacji priorytetem jest polityka, gospodarce pozostaje tylko liczyć straty" - dodaje Olechowski. Mimo to sceptycznie podchodzi do rządowego planu restrukturyzacji górnictwa. Wskazuje, że choć kopalnie zostaną zamknięte, to górników zostanie tyle samo.
Także Janina Paradowska zauważa w "Polityce", że "rozmiękczenie" rządowego planu dla Kompanii Węglowej jest porażką. Publicystka podkreśla, że choć początkowo była mowa o wygaszaniu i likwidacji, skończyło się na naprawie i ochronie miejsc pracy. Jej zdaniem to realne ustępstwa, ale i realne koszty dla podatników.
Jednocześnie jednak według Paradowskiej Kopacz, ostro grając z górnikami, umocniła swoją pozycję w partii. "Szybkie ugaszenie pożaru pozostawiło na spalonym cała opozycję, która dopiero szykowała się do rozgrywki, licząc na rozlewanie się nastrojów strajkowych" - pisze publicystka.
Olechowski jest odmiennego zdania. Pytany, czy Polsce potrzebna jest Margaret Thatcher, mówi: "Nie ma potrzeby. W dzisiejszej Polsce nikomu nie trzeba brutalnie łamać karków". Po chwili dodaje jednak, że "wstrząsów i łamania karków" potrzebuje sama Platforma. Jednak ani Kopacz, ani jej partyjni adwersarze tego nie dostrzegają.