Prof. Rafał Chwedoruk: - Rząd działa między młotem a kowadłem. Miedzy tymi obywatelami, którzy są blisko PiS i są w jakiejś części sceptyczni wobec obostrzeń i szczepień, a resztą obywateli.
Z perspektywy długofalowych efektów politycznych zaostrzenie walki z pandemią mogłoby być dla PiS korzystne. Koniec pandemii per saldo by rządzącym przecież sprzyjał. W Polsce zresztą potencjał ruchów antyszczepionkowych jest niewielki. Polacy są społeczeństwem biernym…
Eksplozji? Nie.
Gdy obserwujemy gwałtowne protesty ruchów antyszczepionkowych we Francji, Włoszech i Niemczech, to należy pamiętać, że one są efektem nakładania się już wcześniej istniejących konfliktów. We Francji to echa protestów "żółtych kamizelek", a w Niemczech skrajnie prawicowych ruchów antyimigracyjnych. A u nas takiego tła nie ma.
Jeśli spojrzeć na geografię szczepień, to faktycznie sceptycyzm wobec nich jest największy na terenach słabo zurbanizowanych, na wschodzie Polski. Tam spada liczba ludności, a ci, którzy pozostają, w większym stopniu należą do średniego i starszego pokolenia - bardziej nieufnego wobec świata.
Wśród wyborców Zjednoczonej Prawicy oprócz tradycyjnego konserwatywnego elektoratu znajdziemy też ludzi niezaangażowanych, nieufnych wobec instytucji publicznych, polityków, mediów i ekspertów. PiS-owi kolejne zwycięstwo w wyborach może utrudnić demobilizacja właśnie takich wyborców. W poprzednich wyborach (2019 r.) PiS wygrało, bo frekwencja była rekordowo wysoka - PiS-owi udało się bowiem zmobilizować po swojej stronie takich właśnie niezaangażowanych ludzi.
Nieufny stosunek do instytucji państwa - niezależnie od epoki i ustroju - zawsze niestety był w Polsce podobny.
Szybsze zwalczenie pandemii pokazywałoby skuteczność władzy. Jedną z podstaw rządów PiS jest sprawczość: np. 500+ się udało, choć inni mówili, że się nie da. Służyłoby też gospodarce. Tego jednak nie sprawdzimy, bo w polityce jest tak jak często w biznesie w dobie globalizacji: działa się pod presją czynników krótkoterminowych. Cóż z tego, że w perspektywie 2 lat coś mogłoby być społecznie dobrze ocenione i dałoby efekty wyborczy, skoro polityk będzie rozliczany z tego, co pokaże kilka najbliższych sondaży.
Więcej informacji o covid-19 na stronie głównej Gazeta.pl
Rządzącym w sytuacji niepowodzenia egzekucji rygorów groziłaby katastrofa - pokazanie niesprawności władzy. Możliwości instytucji państwa w egzekwowaniu nakazów pozostają zresztą ograniczone. Jeśli służby te - np. policja - zaczną egzekwować noszenie maseczek, to będą się musiały na tym skoncentrować. Siłą rzeczy inne ich funkcje będą zaniedbane.
W działaniach rządu nie widać strategii. Widzimy raczej taktykę obliczoną na to, aby przetrwać najbliższych parę miesięcy, stosując przy tym wypróbowane już metody i licząc na to, że wybawienie po części przyjdzie z zewnątrz. Stąd premier poinformował, że Polska zakontraktowała już lek na Covid-19.
Walka to takich wyborców jest dla PiS tym ważniejsza, że partia ta - po wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji - spadła w sondażach do poziomu poparcia z 2015 r. (ok. 38 proc.). Część wyborców PiS po prostu straciło raczej bezpowrotnie. Teraz więc toczy walkę o to, aby nie stracić kolejnych, nawet niewielkiego ich kręgu. PiS jest ostrożne, bo elektorat tej partii jest podzielony ws. szczepionek i obostrzeń.
W USA kiedyś był szef FED-u Alan Greenspan, o którym mawiano, że nawet grymas jego twarzy może być sygnałem dla gospodarki.
Owszem. W Polsce może nie grymas, ale słowo ministra jest czynnikiem oddziałującym na postawy społeczne - może wywołać zmianę zachowania w niektórych segmentach rynku, np. w handlu. Sądzę, że za takimi wypowiedziami nie stoi żadna strategia, ale doraźne kalkulacje, że samo ostrzeżenie ministra da jakiś efekt.
Gdyby PiS nie miało dobrego wglądu w społeczeństwo, to do dziś byłoby Porozumieniem Centrum - kilkuprocentową partią na prawicy - albo w ogóle by go nie było. PiS dalej będzie kluczyć, aby nie zrażać do siebie różnych grup wyborców, w wielu sprawach mających odmienne poglądy. Covid to temat, przy którym władza - ktokolwiek by jej nie pełnił - musi zachować dużą ostrożność. Jeśli coś jednak utrudni PiS-owi zdobycie władzy na trzecią kadencję, a jest coraz więcej sygnałów, że o reelekcję będzie trudno, to nie covid będzie tu najistotniejszy.