Granica między Koreą Północną a Koreą Południową jest jedną z najbardziej ufortyfikowanych i najlepiej strzeżonych na świecie. Mimo to, północnokoreańskiemu dezerterowi w skafandrze i płetwach udało się przepłynąć granicę na rzece i spędzić w strzeżonej strefie kilka godzin, zanim został zauważony przez wojsko.
Wiadomo, że mężczyzna ma około 20 lat i uciekł z Korei Północnej, ale nie jest jeszcze jasne, czy zbieg jest żołnierzem czy cywilem, a także jak udało mu się przekroczyć silnie ufortyfikowaną granicę - podaje południowokoreańska agencja informacyjna "Yonhap".
Prawdopodobnie udało mu się to przez zaniedbanie ze strony żołnierzy, którzy tamtej nocy, 16 lutego, byli na służbie. Jak wynika z wojskowego śledztwa, mężczyznę aż osiem razy wychwyciły kamery monitoringu, a dopiero za dziewiątym razem żołnierze go zauważyli. Ostatecznie został złapany po ponad sześciu godzinach w strefie zastrzeżonej, niedostępnej dla cywilów.
Mężczyzna po tym, jak przypłynął na teren Korei Południowej, wyszedł na brzeg około w 1:00 w nocy i już wtedy na kamerach pojawił się pięciokrotnie, dwa razy uruchamiając alarm. Na lądzie natomiast pokonał pieszo kilka kilometrów w strefie przygranicznej, kamery pokazały go wtedy kolejne trzy razy. Aresztowano go po trzygodzinnej obławie około 7:00 rano. Mówił, że planował dotrzeć do cywilów i bał się, że zostanie odesłany z powrotem do Korei Północnej - podaje rmf24.pl.
Podczas śledztwa w tej sprawie okazało się, że jeden z żołnierzy był zajęty zmianą ustawień systemu alarmowego i wziął ostrzeżenia za błędy, a drugi rozmawiał przez telefon z innym członkiem bazy. Szefowie sztabu armii Korei Południowej ogłosili, że dołożą wszelkich starań, aby umocnić system ochrony granic, a ministerstwo obrony rozważa, kto zostanie pociągnięty do odpowiedzialności za to niedopatrzenie.
Jak przypomina agencja informacyjna "Yonhap", to nie pierwsza taka sytuacja na granicy. W listopadzie północnokoreański cywil przeskoczył przez płot ustawiony na granicy. Obwiniano wówczas wadliwe działanie czujników, które były zainstalowane przy ogrodzeniach. Rmf24.pl przypomina też o sytuacji, kiedy w 2019 roku do Korei Południowej dostała się drewniana łódź z czwórką pasażerów na pokładzie.