Andrzej Duda w 76. debacie generalnej mówił o "solidarności" w dobie pandemii. - Gdy mówię solidarność, myślę także o solidarności w kontekście COVID-19. I nie jest to wcale łatwa refleksja. Zwłaszcza pod adresem nas, przywódców bogatego świata, jak niektórzy mówią - bogatej Północy - mówił. - Czy my, bogata Północ (bo przecież mój kraj, mimo wszystkich codziennych problemów, należy do nielicznego w sumie grona państw zamożnych), okazaliśmy należną solidarność z państwami Południa? Czy mieliśmy równy dostęp do szczepionek i innych środków zapobiegających rozprzestrzenianiu się choroby? - podkreślał. Następnie pytał zgromadzonych, czy "dostęp do szczepionek był sprawiedliwy".
- Jestem przekonany, że część krajów bogatej Północy zachowało się podobnie jak Polska, która oddała 6 milionów dawek szczepionek m.in. naszym partnerom z Południa. Ale czy to było wystarczające, by zniwelować oczywistą różnicę w dostępie do szczepionek, które w jednych krajach były marnowane, podczas gdy w innych krajach były niedostępne? Wydaje mi się, że nasza część ludzkości wciąż powinna mieć sobie sporo do zarzucenia - mówił Duda.
Duda później mówił m.in. o wojnie domowej w Syrii. Dużą część przemówienia poświęcił Białorusi. - Mówię to wszystko jako przywódca kraju, w którym schronienie i pracę uzyskało blisko 150 tysięcy Białorusinów, w tym tysiące uczestników protestów - mówił prezydent.
Jak podkreślał, "w więzieniach na Białorusi przebywa ponad 650 osób, w większości młodych kobiet i mężczyzn, patriotów, którzy po prostu chcieli móc uczciwie wybrać swojego przywódcę". - Cierpią więzienie z powodów politycznych. Niedawno kapturowy sąd skazał dwoje z nich - Maryję Kalesnikawą i Maksima Znaka - na 10 i 11 lat więzienia. Razem z nimi w więzieniach i aresztach za działalność demokratyczną przebywają liderzy polskiej mniejszości na Białorusi - Andżelika Borys i Andrzej Poczobut. To zaledwie kilka nazwisk spośród setek prześladowanych - podkreślał.
Stwierdził też, że odpowiedzią autorytarnego reżimu Łukaszenki był niespotykany "atak hybrydowy na granice Polski, Łotwy i Litwy, trzech państw wschodniej flanki NATO i Unii Europejskiej". - Od wielu tygodni reżim Aleksandra Łukaszenki sprowadza do swojego kraju dziesiątki tysięcy zdesperowanych mieszkańców Bliskiego Wschodu, których pod pałkami policyjnymi zmusza do przekraczania naszych granic i próbuje wywołać sztuczny kryzys humanitarny - tłumaczył. Jak mówił, "ludzie ci koczują potem na granicy, a reżim jest głuchy na nasze oferty udzielenia im pomocy humanitarnej". - Ludzie ci, imigranci, traktowani są przez reżim jak pionki w politycznej rozgrywce, obrażana jest ich godność i elementarne prawa - podkreślał.
Prezydent Duda dodał, że Polska nie ustąpi w tym kryzysie, bo nie zgadza się na instrumentalne traktowanie migrantów i wykorzystywanie ich do działań wymierzonych w bezpieczeństwo polskich granic.