Kanada. Justin Trudeau chciał umocnić rząd, teraz "walczy o życie". Może przegrać z konserwatystami

Premier Kanady Justin Trudeau ogłosił wcześniejsze wybory parlamentarne, ponieważ chciał umocnić swoją władzę i zapewnić sobie rząd większościowy. Na kilka dni przed wyborami okazuje się jednak, że premier może przegrać ze słabo znanym konserwatystą Erinem O'Toolem. Obie partie idą łeb w łeb.

Justin Trudeau, stojący na czele liberałów w Kanadzie, po raz pierwszy wygrał wybory w 2015 roku. Premierem Kanady początkowo zachwycał się niemal cały świat - jego równościowy gabinet robił wrażenie, jawił się jako polityk otwarty, humanitarny oraz empatyczny. Z czasem jednak jego gwiazda zaczęła powoli gasnąć. Dziś, na kilka dni przed wyborami 20 września, konserwatyści depczą jego partii po piętach. 

Zobacz wideo Kłopoty Justina Trudeau. Chodzi o zdjęcie sprzed lat

Kanada. Justin Trudeau chciał umocnić rząd. Sondaże pokazują, że może mieć problemy

Justin Trudeau, który od dwóch lat stoi na czele rządu mniejszościowego, w połowie sierpnia ogłosił przedterminowe wybory zaplanowane na 20 września. W momencie kiedy polityk podjął decyzję o takim kroku, poparcie dla niego było stosunkowo wysokie. Kanadyjczycy chwalili go za to, jak jego rząd poradził sobie z pandemią - mowa m.in. o wsparciu dla osób fizycznych i przedsiębiorstw (znanym w Polsce jako tarcze antykryzysowe), czy wysokie wskaźniki szczepień. 

Teraz jednak nastroje uległy sporej zmianie, co jest sporym paradoksem. Dopłaty, które wcześniej uważano za atut, wiele osób nazywa obecnie "niepotrzebnym trwonieniem pieniędzy" i zadłużaniem państwa.

Cała kampania wyborcza polityka była też zakłócana demonstracjami przeciwko obowiązkowym szczepieniom przeciw koronawirusowi [do końca października wszyscy pracownicy instytucji publicznych, transportu publicznego oraz prywatnego mają zostać zaszczepieni, w przeciwnym razie muszą liczyć się z utratą pracy - red.] oraz restrykcjom związanym z epidemią. Jak pisaliśmy w Gazeta.pl, jakiś czas temu premier został m.in. obrzucany kamieniami przez antyszczepionkowców. 

Konserwatyści, na których czele stoi Erin O'Toole, sprytnie wykorzystują te kwestie, przekonując opinię publiczną, że ich rząd nie wprowadziłby obowiązkowych szczepień czy nie zadłużyłby w tym stopniu kraju.

Choć o kłopotach Trudeau mówi się od kilku lat, w momencie gdy w połowie sierpnia ogłoszono wybory, partia liberałów znacznie wyprzedzała konserwatystów w sondażach - pisała agencja Reutera. W ostatnich dniach sytuacja wygląda jednak o wiele gorzej dla Justina Trudeau. Obie partie idą teraz bowiem łeb w łeb. 

Trudeau organizuje wybory podczas epidemii. Kanadyjczycy są wściekli

Według najnowszego sondażu przeprowadzonego przez Ipsos dla Global News, gdyby wybory miały odbyć się jutro, liberałowie i konserwatyści uzyskaliby remis - po 32 proc. głosów. Sondaż Nanos Research TV sprzed kilku dni wskazywał natomiast na wygraną konserwatystów, którzy zdobyliby 35,5 proc., na liberałów zagłosowałoby 33,4 proc. 

Ankieta została przeprowadzona przez Ipsos dla Global News w dniach od 10 do 13 września na reprezentatywnej grupie 2001 Kanadyjczyków powyżej 18. roku życia. 

Justin Trudeau zniechęcił do siebie część Kanadyjczyków nie tylko nieudaną kampanią i stanowczym stanowiskiem ws. szczepień przeciw COVID-19. Wiele osób jest wściekłych, że premier w ogóle zdecydował się na wcześniejsze wybory tuż przed czwartą falą epidemii, choć wcale nie było to działaniem koniecznym. 

- Kanadyjczycy są zmęczeni pandemią i ostatnimi dwoma latami. Jest apetyt na zmianę. Po prostu chcą zmiany - komentował dla portalu naTemat.pl Thomas Lukaszuk, kanadyjski polityk polskiego pochodzenia. 

Więcej o: