- Nie czuję się odpowiedzialny za korupcję, bo w niej nie uczestniczyłem, ale zlekceważyłem problem. Działając na rzecz Polski za granicą, zaniedbałem sprawy krajowe. Posypuję głowę popiołem i mówię "przepraszam", choć czasem atakowano mnie poniżej pasa - mówi Listkiewicz, pytany o odpowiedzialność za afery korupcyjne w PZPN, którym kieruje od 1999 r.
Szef związku wylicza, jakie pomysły zgłosi na niedzielnym zjeździe antykorupcyjnym:
1. Wprowadzę do związku prokuratora: "Dostanie swój budżet, ludzi i dużą swobodę działania. Kandydatura? Idealny byłby ktoś formatu prof. Zolla."
2. Powstanie strona internetowa poświęcona korupcji: "Anonimowo będzie tam można zgłaszać podejrzenia dotyczące korupcji."
3. W klubach będą deklaracje, że nikt nie brał udziału w korupcji: "Jak ktoś złamie te zasady, PZPN wystąpi na drogę sądową."
4. Nie ma zgody na abolicję... "... w rozumieniu brak jakichkolwiek kar. Ale w pewnym momencie trzeba skończyć z degradacjami."
5. Automatyczne zawieszanie tych, którzy się przyznali Przypadek trenera Dariusza W. - nie mógłby prosto z aresztu jechać na mecz.
W rozmowie pada też sakramentalne pytanie, czy prezes i zarząd PZPN podadzą się do dymisji, do czego nawołuje m.in. minister sportu Mirosław Drzewiecki. - Przy okazji chciałbym odnieść się do do słów pana ministra, że skoro upadł ZSRR, to i PZPN upadnie. Pan minister nie ma racji. Prezes Listkiewicz może upaść, ale PZPN nigdy nie upadnie. Istnieje już 90 lat, a będzie istniał 190, i dłużej.... - odpowiada prezes Listkiewicz.