Zakuć, zdać, zapomnieć - przysłowiowe 3xZ - niby mało ambitna zasada większości studentów, jednak w ogólnym rozrachunku objawia się zdrowym podejściem do nauki, brakiem natarczywej myśli: "bo co jeśli zawiodę siebie, najbliższych, inni będą ode mnie lepsi."
Poniższe historie pokazują, jak młodzi ludzie zatracają siebie, swoje życie w poczuciu nieustająco niezaspokojonej ambicji.
Aleksandra i Krzysztof są doskonałym przykładem tego, że zbyt ambicjonalne podejście na dłuższą metę może okazać się opłakane w skutkach. A we wszystkim trzeba znaleźć złoty środek.
"Twoja ambicja zabija ciebie. Ambicja to twój bóg. Ja nie gram, ja nie przegram. Bo nie mam żadnej ambicji."
Aleksandra, studentka II roku prawa
Prawo było moim marzeniem z dzieciństwa. Jako dziecko lubiłam rozgrywać sceny z sali sądowej w 9-metrowym pokoju, gdzie ławę przysięgłych stanowiły lalki i maskotki. Odziana w sweter starszej siostry, który był imitacją togi, dostojnym krokiem przechadzałam się po niewielkiej powierzchni. Przy każdej uroczystości rodzinnej, na pytanie: "a Ty kim Olu będziesz w przyszłości" , odpowiadałam stanowczo prawnikiem . Kolejno na poszczególnych szczeblach edukacji, konsekwentnie wybierałam kółka zainteresowań, profil klasy (administracyjno-prawny) by spełnić swoje marzenie.
Z wyborem kierunku studiów, oczywiście również nie miałam problemu. Na studia również dostałam się bez problemu. I wszystko układało się po mojej myśli, nowe miejsce, nowi ludzie, nowe perspektywy, do czasu...
Zamieszkałam w akademiku, wśród studenckiej braci. Zawsze byłam typem kujona, musiałam być najlepsza. Pierwsza sesja nie sprawiła mi większych problemów, jednak oceny nie spełniły moich oczekiwań.
Postanowiłam, że sesja letnia pójdzie mi o wiele lepiej. Pobudka szósta rano, 3 godziny nauki, następnie biegiem na zajęcia. I tak prawie dwa miesiące, aż do sesji. W trakcie było jeszcze gorzej. Były momenty, że budziłam się zalana potem i powtarzałam kodeks karny w myślach. Kiedy nastąpiła najmniejsza pomyłka, zapalałam lampkę i otwierałam książkę, i powtarzałam wszystko jak mantrę.
Przed egzaminem nie spałam w ogóle. Nie obyło się również bez wspomagaczy, prosiłam mamę o relanium.
Kiedy zauważyłam, że coś nie tak?
Kiedy na jednym z ostatnich egzaminów na wiadomość o tym, że otrzymałam ocenę dostateczną, wybuchnęłam niepohamowanym płaczem. Prosiłam profesora, żeby zadał mi dodatkowe pytania, bo umiem, potrafię Profesor powiedział, żebym się uspokoiła i wyszła z sali. Koledzy i koleżanki patrzyli na mnie z pogardą, bo jak studentka drugiego roku prawa może zachowywać się jak rozhisteryzowane dziecko?
Każdy wie, że medycyna nie należy do najłatwiejszych studiów. Zarwane noce, litry wypitej kawy, nie wspominając o innych wspomagaczach. Ale co ja będę mówił, nie jeden student medycyny próbuje pracować na pełnych obrotach, uzupełniając braki wiedzy "tabletką szczęścia". Ale są i tacy, którzy chłoną wiedzę jak powietrze, zawsze im zazdrościłem. Zawsze czułem się od nich gorszy. Jak oni to robili?
Budowa płata czołowego, układu krwionośnego, niektórzy sprawiali wrażenie jakby od urodzenia nic innego nie robili tylko powtarzali terminologię medyczną. Nie zależało mi jakoś specjalnie, żeby mieć najlepsze oceny, ale zależało mi, żeby na hasło: "budowa oka" - opowiedzieć całą litanię bez zająknięcia, udzielić pełnej, merytorycznej odpowiedzi.
W tygodniu spędzałem kilka godzin w bibliotece wertując strony książek, jednak nie chłonąłem tej wiedzy, tak jak bym sobie tego życzył. Przed egzaminami tego czasu poświęcałem jeszcze więcej. Pewnego dnia zauważyłam, ze mój kolega z akademika w trakcie nauki popija syrop. Później okazało się, że jest to syrop zawierający efedrynę, psychoaktywną substancję. Na początku efekt był zadawalający, ale z czasem oczekiwania rosną, więc zacząłem szukać innych rozwiązań.
Pocztą pantoflową dowiedziałem się, gdzie mogę zdobyć amfetaminę. I tak się zaczęło, następnie zaczęły się eksperymenty z "cięższymi używkami". Był czas, kiedy nie wyobrażałem sobie wyjścia na zajęcia bez zażycia środków odurzających. Na szczęście szybko się opamiętałem, a raczej moim bliscy zaczęli mi się bacznie przyglądać. Dzięki nim kontynuuję naukę i nie jestem obecnie w ośrodku odwykowym.
O najczęstsze dolegliwości natury psychicznej i o problemy z nimi związane, zapytaliśmy panią psycholog Katarzynę Mikę, pracującą w Centrum Psychoterapii "Po Zmianę".
Katarzyna Mika: Z perspektywy psychologii poznawczo-behawioralnej: ambicja, podobnie jak motywacja, ma wpływ na osiągane cele. Jej skuteczność jest podobnie uzależniona od jej poziomu. Za wysoka lub za niska nie sprzyja osiąganiu celów.
Z perspektywy psychologii ewolucyjnej: ambicja sprzyja lepszej adaptacji; jednak za wysoka lub za niska utrudnia lub nawet uniemożliwia przetrwanie.
Z perspektywy psychologii klinicznej: za wysoka ambicja koreluje z zaburzeniami afektywnymi, z depresją lub chorobą dwubiegunową, z próbami samobójczymi, z zaburzeniami jedzenia, z narcystycznym zaburzeniem osobowości i socjopatycznym zaburzeniem osobowości.
Być ambitnym. Jakaż to wspaniała i społecznie pożądana cecha. Trudno też przecenić rolę wspierającego rodzica, przyjaciela lub nauczyciela; osoby, która w nas wierzy i wzmacnia w nas poczucie, że damy radę osiągnąć wymarzony, ambitny cel.
Podobnie jak w większości chorób psychicznych, również o chorej ambicji mówimy, gdy ambitne cele przekraczają zdolność optymalnego funkcjonowania danej osoby. Po czym to poznamy?
Po obniżonym nastroju, coraz częstszym sięganiu po środki psychoaktywne, po wycofywaniu się z życia społecznego, po zmianach w odżywianiu, prowokowaniu wymiotów, po myślach samobójczych, po próbach samobójczych lub nagłych zmianach w cechach lub zachowaniu danej osoby, po narastającej niechęci do pracy lub nauki.
Jest mieszanką emocjonalno-poznawczo-kulturową. Owszem, rodzimy się z pewnym wyposażeniem temperamentalnym, które ułatwia lub utrudnia osiąganie celów. Jednak ambicja jest tworem znacznie bardziej rozbudowanym. Zależy w dużej mierze od ambicji otoczenia, rodziców, opiekunów, nauczycieli. Dziecko, obserwując zachowania otoczenia, uczy się optymalnego zachowania, aby zaspokoić własne potrzeby. Jest bardzo podatne na sugestie i cele stawiane przez innych. Z czasem dziecko zaczyna dane cele traktować jako bardziej osobiste. To znaczy, zaczyna internalizować system wartości, a w tym i poziom ambicji.
Przypuszczam, że można by wymienić wiele zjawisk. Z własnych obserwacji mogę powiedzieć, że bardzo popularne jest dążenie, aby posiadać to, co najlepsze na dostępnym rynku. Być może to nastawienie towarzyszyło ludziom od samego początku istnienia. Widoczne jest aktualnie zwłaszcza w kulturze zachodniej (europejsko-amerykańskiej). Na przykład w kwestii potomstwa, rodzice pragną być odpowiedzialni za najlepszą przyszłość dla swojego dziecka. Młodzi ludzie pragną dostać się na najbardziej renomowane uczelnie, a przedsiębiorcy zarabiać coraz więcej. Można powiedzieć, że nie ma w tym nic dziwnego. Tylko, że coraz częściej zdarza się, że student, który dostanie się na wymarzoną, renomowaną uczelnię, rezygnuje z niej lub odpada w wynikach, lub zaczyna prezentować objawy depresji. Ponieważ jest wyczerpany presją przygotowań przez kilka lat.
Towarzyszą temu takie społeczne zjawiska jak wzmożona liczba zadań w procesie edukacji, permanentny stres, rosnące koszty edukacji, nastawienie na najlepsze wyniki, oczekiwania rodziców, że dziecko będzie miało lepszą karierę niż oni sami, wystawianie opinii psychologicznych informujących o dysfunkcjach dziecka, aby zyskać dodatkowy czas podczas egzaminu wstępnego.
Ambicja pomaga w osiągnięciu celu. Jednak jeśli cel jest bardzo czasochłonny i wymagający, po drodze można stracić zasoby do optymalnego funkcjonowania. Wspomagające stają się substancje chemiczne, przejadanie się jedzeniem, czy skrajne natężenie takich cech osobowości jak perfekcjonizm, narcyzm czy socjopatia. Wszystko po to, aby poradzić sobie z konfliktem pomiędzy własnymi oczekiwaniami a aktualnym statusem.