"Ani jednej więcej". Tłumy ze zniczami wyszły upamiętnić 30-latkę, która zmarła w szpitalu w Pszczynie

Warszawa, Łódź, Poznań, Wrocław, Kraków - między innymi w tych miastach w poniedziałek wieczorem odbyły się manifestacje pod hasłem "Ani jednej więcej". Ludzie wychodzili na ulice ze świecami, aby upamiętnić 30-latkę, która zmarła, ponieważ - jak wynika z dotychczasowych doniesień i informacji przekazanych przez pełnomocniczkę rodziny - lekarze nie zdecydowali się na aborcję.

W Warszawie przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego zgromadziło się kilkaset osób. "Jej serce ciągle biło", "Piekło kobiet", "Jej śmierć to ich wina", "Prawa kobiet prawami człowieka" - transparenty z takimi hasłami przynieśli demonstranci.

Aby zobaczyć zdjęcia z protestów w całej Polsce kliknij w przycisk "Otwórz galerię"

"Ani jednej więcej". Protesty po śmierci 30-latki w ciąży

Zgodnie z apelem Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny uczestnicy manifestacji solidarnościowej przynieśli znicze. Na Twitterze już w sobotę popularność zaczął zdobywać hashtag "#AniJednejWięcej". Wiele osób w ramach upamiętnienia zmarłej pacjentki w ciąży umieszcza świeczki w oknach. 

Manifestacje odbyły się także w innych miastach. M.in. Łodzi, Poznaniu czy Wrocławiu. W Krakowie demonstranci przemaszerowali pod siedzibę Prawa i Sprawiedliwości.

Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl.

Lekarze nie przeprowadzili aborcji. 30-latka zmarła na wstrząs septyczny. 

Do demonstracji zachęcała w sobotę Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Chodzi o wyraz solidarności z ciężarną 30-latką, która we wrześniu zmarła w szpitalu w Pszczynie. Jak wynika z opublikowanego w niedzielę komunikatu rodziny, lekarze nie chcieli przeprowadzić zabiegu aborcji. "W toku hospitalizacji płód obumarł. Po niespełna 24 godzinach pobytu w szpitalu zmarła także pacjentka. Przyczyną śmierci był wstrząs septyczny. Zmarła pozostawiła męża i córkę" - informowała rodzina.

Zobacz wideo Pomaska: Ten rząd nie prowadzi polityki, która sprzyjałaby kobietom

Jak przekazano, kobieta, przebywając w szpitalu, "w wiadomościach wysyłanych do członków rodziny i przyjaciół relacjonowała, że zgodnie z informacjami przekazywanymi jej przez lekarzy, przyjęli oni postawę wyczekującą, powstrzymując się od opróżnienia jamy macicy do czasu obumarcia płodu, co wiązała z obowiązującymi przepisami ograniczającymi możliwości legalnej aborcji". Rodzina zawiadomiła prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa tzw. błędu medycznego. Sprawą zajmuje się Prokuratura Regionalna w Katowicach. 

"Pokażmy władzy, mediom, arenie międzynarodowej, po której stronie leży nasze serce. Opowiadamy się za życiem kobiet. Opowiadamy się za bezpiecznym macierzyństwem. Opowiadamy się za wolnością do decydowania o własnej ciąży, ciele i zdrowiu" - pisała na Facebooku Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny

Więcej o: