ŚLEDŹ NA ŻYWO RELACJĘ Z PROTESTÓW NA BIAŁORUSI
Doba w Mińsku dzieli się na mniej więcej normalną część dzienną oraz wieczorowo-nocną, która bardziej przypomina nieogłoszony stan wojenny
- relacjonuje Piotr Andrusieczko, obecny na miejscu reporter Outride.rs.
"W dzień jest oczywiście tylko pozornie normalnie: działają sklepy, centra handlowe i knajpy. Ale w dzień ludzie też protestują: dzisiaj tworzono żywe łańcuchy. I jest też niebezpiecznie. Ludzie są zatrzymywani, a powodem może być filmowanie działań milicji" - dodaje.
Jak informuje reporter Outride.rs, większość sklepów i lokali w centrum Mińska zamyka się wczesnym wieczorem, a "tam, gdzie powinni spacerować mieszkańcy, a po ulicach gnać setki samochodów, stoją barierki, a na poboczach oczekują więźniarki i busy z OMON-em lub żołnierzami wojsk wewnętrznych".
"W dzielnicach oddalonych od centrum wybuchają spontaniczne protesty, na których zbierają się miejscowi mieszkańcy. Szybko zwykła pokojowa i spokojna akcja może stać się niebezpieczna dla jej uczestników. Na ulicach i między blokami mogą się oni stać ofiarami polowania "siłowików" - wyjaśnia Piotr Andrusieczko.
W Mińsku i innych białoruskich miastach od niedzieli trwają protesty przeciwko oficjalnym wynikom wyborów prezydenckich, które, zdaniem uczestników, zostały sfałszowane. W trakcie starć zginęła dotychczas jedna osoba, a kilkaset zostało rannych. Zatrzymano około 6 tysięcy osób, w tym przypadkowych obcokrajowców.
Protesty odbywały się również w środę w ciągu dnia. Największe akcje protestacyjne z udziałem kilkuset osób miały miejsce w Mińsku w okolicy stacji metra Puszkinskaja, w dzielnicy Malinauka i Piatroszczyna. Ludzie zbierali się również w innych miastach: Mołodecznie, Witebsku, Grodnie i Lidzie. Milicjanci wszędzie starali się rozproszyć grupy ludzi przy użyciu pałek, gazów łzawiących i gumowych kul.
Wieczorem telewizja Biełsat poinformowała w swojej relacji na żywo o "brutalnej pacyfikacji zakrojonej w Mińsku na szeroką skalę". Protestujący w mińskiej dzielnicy Uruczcza zostali rozpędzeni przez wojska, niektórzy próbowali chować się w podwórkach.
Do tych, którzy pozostali na ulicy, zaczęto strzelać
- podał Biełsat. Doszło również do pięciu eksplozji grantów hukowych, na każdą z nich protestujący odpowiadali okrzykami "Żywie Biełaruś!". Demonstranci przy metrze Puszkinsaja mieli zostać rozproszeni. Z kolei w dzielnicy Szabany OMON także skorzystał z granatów hukowych.