Oba projekty z poprawkami wróciły do dalszych prac w komisjach.
To rzadki przypadek, żeby w ramach jednego punktu obrad do drugiego czytania trafiały dwa projekty. Tak się stało, ponieważ po przegranej w komisjach sejmowych PiS wniósł swój projekt jako poprawkę mniejszości.
Przypomnijmy: projekt rządowy pozostawia nabór do zawodu w rękach korporacji prawniczych, projekt PiS-u przewiduje egzamin państwowy.
Korporacje zwalczają projekt PiS-u, studenci i absolwenci prawa - projekt rządowy. Wczoraj zwolennicy obu projektów wymienili argumenty - te same co zawsze. Michał Tober i Stanisław Rydzoń (SLD) zapewnili, że wyższość projektu rządowego polega na tym, że pozwoli w tym roku przeprowadzić nabór na aplikacje, bo nie zmienia dotychczasowych zasad. A zorganizowanie państwowego egzaminu będzie w tym roku niemożliwe. Przemysław Gosiewski, współautor projektu PiS-u powtórzył argument, że korporacje blokują napływ nowych ludzi do zawodu, co sprawia, że prawników jest za mało, a ich usługi za drogie i - wobec braku konkurencji - niskiej jakości.
Posłowie zadali wiele pytań ministrowi sprawiedliwości Andrzejowi Kalwasowi, autorowi projektu rządowego (a do niedawna prezesowi Krajowej Rady Radców Prawnych). M.in. jak wygląda w praktyce nadzór, jaki minister sprawuje nad korporacjami, czy opłaty, które izby radców prawnych pobierają od aplikantów za egzaminy i aplikację, nie są przesadnie wysokie (jedna z izb zarobiła, według własnych obliczeń, 5 mln w jednym roku). Minister obiecał, że na pytania odpowie na piśmie. Ze swojej strony zapewnił, że chodzi mu wyłącznie o to, żeby umożliwić w tym roku nabór na aplikacje, bo ministerstwo nie jest teraz w stanie przygotować - jak chce PiS - egzaminów państwowych.
Prace nad projektem PiS-u trwają w Sejmie od dwóch lat, rządowy trafił do Sejmu w lutym.