Według firmy Samar monitorującej rynek samochodowy do Polski sprowadzono z UE w ciągu roku ponad milion samochodów. - Ponad połowa to auta przywiezione na handel - mówi Wojciech Drzewiecki z Samaru. - Przez firmy, właścicieli komisów i prywatne osoby.
I właśnie teraz tysiące prywatnych "importerów", którzy chcieli dorobić na handlu autami, dowiadują się, że muszą do interesu dołożyć. Nie wystarczyło bowiem zapłacić akcyzę za sprowadzenie auta. Jeśli ktoś sprzedał samochód w Polsce, nie rejestrując go (tak robiono najczęściej), powinien zapłacić akcyzę jeszcze raz.
- Art. 80 ustawy o podatku akcyzowym stanowi jasno: akcyza od kupna samochodu w kraju Unii to jedno, a akcyza od jego sprzedaży w Polsce to drugie - tłumaczy Daniela Jędrychowska, rzecznik łódzkiej izby celnej.
Okazuje się, że tysiące Polaków o tym nie wiedziały. Potwierdzają to kontrole tzw. PIT-ów samochodowych, które izby celne rozpoczęły w całym kraju. Tylko w Łodzi, Warszawie, Zielonej Górze i Poznaniu wszczęto już ponad dwa tysiące postępowań przeciwko podatnikom, którzy sprzedali auta przed ich rejestracją i nie zapłacili po raz drugi akcyzy! A to dopiero początek kontroli.
- Nie wiem, czy wynika to z niewiedzy Polaków, czy niechęci do płacenia podatków - mówi Wojciech Lisicki z warszawskiej izby celnej (kilkaset wszczętych postępowań). - Ale ta niewiedza będzie ich drogo kosztować. Gdyby po sprzedaży auta zapłacili podatek z własnej woli, mogliby odliczyć sobie od niego wartość pierwszej akcyzy. A tak mamy prawo żądać raz jeszcze kwoty maksymalnej.
Jedną z pierwszych "ofiar" celników padł łodzianin Marek Kowalczyk. Na początku maja 2004 roku przywiózł z Niemiec 13-letniego volkswagena. Za auto zapłacił 65-proc. akcyzę, ponad 1000 złotych. - Sprzedałem auto na giełdzie, nie rejestrując go na siebie, bo to nielogiczne. Zrobił to już nowy właściciel samochodu.
Kilka dni temu Kowalczyk dostał z Urzędu Celnego w Łodzi pismo, że wszczęto wobec niego postępowanie podatkowe. Musi zapłacić akcyzę jeszcze raz - kolejne 65 procent wartości auta. Do tego dojdą odsetki karne. - Gdybym wiedział o podwójnym opodatkowaniu, to zarejestrowałbym auto albo doliczył wartość akcyzy do ceny, za jaką sprzedałem je na giełdzie - denerwuje się Kowalczyk. - Na aucie zarobiłem 1000 zł, a fiskusowi będę musiał oddać drugie tyle.
- Trzeba było sprzedać drożej - mówi Jędrychowska. - To, że podatnik nie wiedział o obowiązujących przepisach, nie jest żadnym usprawiedliwieniem.