Frasyniuk: Nie można zabić legendy

- Chciałbym wiedzieć, kto demontował nasze struktury i te osoby powinny być nawet osądzone. Ale jestem też zainteresowany żeby przetrwała legenda o Solidarności, to polski fenomen - powiedział Władysław Frasyniuk w "Poranku w radiu TOK FM".

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Co straciła Polska wraz ze śmiercią Jana Nowaka Jezioranskiego?

Władysław Frasyniuk: Straciła wielkiego człowieka, to postać, która jest wielka legenda, człowiekiem który był symbolem oporu, był drogowskazem w życiu. Po 13 grudnia wszyscy sięgnęli po "Kuriera z Warszawy" i szukaliśmy kogoś, kto był łącznika AK. I znajdowaliśmy. To byli ludzie, którzy inaczej kalkulowali ryzyka.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Wychowani w innej Polsce, na innych wartościach?

Władysław Frasyniuk: Tak, tak, jakaś część polskiej inteligencji to są ludzie, którzy przenieśli wartości z dwudziestolecia międzywojennego.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Mam wrażenie, że Polacy tak bardzo nie kochają swoich autorytetów, po pierwsze autorytety za dużo wymagają, pamięta pan historię, kiedy to nawet Janowi Nowakowi wyciągnięto fałszywkę, że kolaborował z Niemcami. My tak nie lubimy autorytetów?

Władysław Frasyniuk: Byłem zaskoczony żołnierskim kazaniem biskupa Życińskiego, twarde słowa, wreszcie. Autorytety cały czas podnoszą poprzeczkę, może i pouczają w dobrym tego słowa znaczeniu. My wiemy że oni są lepsi i chyba szukamy powodów żeby pokazać, że oni nie są tacy dobrzy. Umarł Nowak, jest Mazowiecki, Bartoszewski. Autorytety są jak latarnie morskie dla okrętów, to są ludzie, którzy wyznaczają drogę i pokazują, w jaki sposób powinniśmy sobie radzić.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: A lustracja, te teczki, chcą zniszczyć tę historię, która nam została, ten szacunek? Chcą zabić Solidarność?

Władysław Frasyniuk: Tak jest, chcą zabić legendę. Chcą to zrobić ludzie, którzy byli nieobecni w tej wielkiej rewolucji. To straszne, oprócz takich ludzi jak Giertych, którzy są od innej matki, są też ludzie, którzy uczestniczyli w stanie wojennym, którzy dzisiaj mają poczucie przegranej, nikt im nie powiedział dziękuję. Oni dochodzą do wniosku, że ten brak nienawiści, brak odwetu spowodował, że oni byli pierwszymi przegranymi po 89 roku. Ja się bardzo obawiam afery teczkowej, nie dlatego że pokażą się nowe teczki, tylko boję się nienawiści i odwetu. Ja prowadzę rozmowy z posłem LPR, gazety opisywały że wszystkim swoim dzieciom załatwił mieszkania komunalne. Ja z nim rozmawiam i on ma poczucie bezpieczeństwa, od niego nikt nie wymaga, żeby był czysty, tak jak od Frasyniuka. On mówi, wy z PZPR, popełniliście błędy w 1989 roku. Ja mówię, tak, ale nie myli się ten, który nic nie robi. A on, widzi pan, widzi pan. I on się okazuje zaradny, on nie popełnił błędu, a Frasyniuk nie powiesił gen. Kiszczaka i Jaruzelskiego na Placu Defilad.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: A gdyby lustrację przeprowadzić 15 lat temu, to może byłaby inna sytuacja? Może to był błąd z waszej strony, że tak bardzo opieraliście się temu?

Władysław Frasyniuk: Myślę, że wtedy było jeszcze mniej dokumentów. Proszę zwrócić uwagę, że nie ma dokumentów na żadną z osób, która wtedy była po drugiej stronie okrągłego stołu. Nie ma liderów opozycji, nie ma teczek agentów, o których wiemy że byli ważnymi ludźmi. Andrzej Konarski nie ma takiej teczki.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: A kim był Konarski?

Władysław Frasyniuk: Był we władzach Solidarności, był współtwórcą podziemnej struktury OKO, przyczynił się do wpadki wielu struktur, zaatakował cały PAFAWAG i nie ma jego teczki. Ważnych agentów tam nie ma, ich się chroni. Wiedza jest w IPN o ludziach którzy odnosili sukcesy, którzy rozpracowywali polskie podziemie od lat 50. Jest taki człowiek, który nie tylko zaczynał w latach 50. Ale rozpracowywał podziemie po 1981 roku. Był agentem, który siedział w więzieniach, był świetnie lokowanym agentem.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: I nie uważa pan, że powinien być ujawniony?

Władysław Frasyniuk: Powinien siedzieć, ale od tego jest IPN. Pani kolega z Krakowa założył fundację Czyn Niepodległościowy, czy pani słyszała żeby kolega Fijak powiedział, w Nowej Hucie mamy bohaterów, którzy nie mają pracy? Nie, on szuka agentów, czarnych owiec we własnym gronie.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Dla celów politycznych?

Władysław Frasyniuk: Oczywiście.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: On mówi, że dla prawdy historycznej.

Władysław Frasyniuk: On ma dokumentować czyn niepodległościowy, czy pani zna postacie z Nowej Huty, którym ktoś powiedział, chłopcy byliście dzielni? Czy pani pamięta czasy, kiedy w więzieniach ludzie mówili, nie, nie my nie jesteśmy z Krakowa, my jesteśmy z Nowej Huty? Czy Kraków im podziękował? Czy Fijak próbuje zrobić, żeby spotkać środowiska inteligenckie z tymi ludźmi, którzy robili białe marsze w Nowej Hucie?

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Mam wrażenie, że to są dwie różne sprawy. To czy podziękowano im, jak się z tymi ludźmi Polska obeszła, to jest jedna sprawa, a druga sprawa to jest prawda, co się o tym działo. Czy pan nie uważa, że dla sprawiedliwości pewne rzeczy powinny być odkryte?

Władysław Frasyniuk: Powinny. Nikt nie powinien mieć tyle negatywnych emocji, co ja. Ja chciałbym poznać prawdę, chciałbym wiedzieć, jaka część społeczeństwa pracowała z SB, jak wyglądały mechanizmy łamania ludzi. Chciałbym wiedzieć, kto demontował nasze struktury i te osoby powinny być nawet osądzone. Ale jestem zainteresowany żeby przetrwała legenda o Solidarności, to polski fenomen. Jest IPN niech nam powie prawdę, fundacja Fijaka niech pokaże bohaterów. Nie czekajmy żeby o ludziach powiedzieć na cmentarzu, kiedy odbywają ostatnią drogę. Pokażmy ich póki żyją. Teczki, jak trafiają w niepowołane ręce, zaczadzają umysł. Mamy sytuację, że wybitny opozycjonista mówi, byliśmy manipulowani przez KGB i generałów. To jest ten sam człowiek, który uruchomił dziką lustrację, między innymi wybitnego redaktora Rzeczpospolitej, którego teraz IPN oczyścił.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Teraz o przyszłości, UW idzie sama do wyborów czy szuka porozumienia z innymi partiami?

Władysław Frasyniuk: Nie szukamy porozumienia z innymi partiami, wejście Polski do UE porządkuje polską scenę polityczną, jesteśmy w międzynarodówce demokratyczno-liberalną i chcielibyśmy zostać partią centrową, partią która odwołuje się do zdrowego rozsądku. Strasznie trudno być partią centrową, bo atrakcyjne partie centrowe nie odwołują się do negatywnych emocji. My chcielibyśmy mówić, o najważniejszym wydarzeniu w tym roku, i to nie są wybory, a nowa matura.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Nie słyszałam, żeby UW się jakoś w to włączyła.

Władysław Frasyniuk: Próbujemy robić różne rzeczy, to nikogo nie interesuje. Jak trudno było się przebić przez mur głupoty polskiego parlamentu, który jednym głosem krzyknął Nicea albo śmierć. Strasznie trudno było mówić, że oni nie mają racji, że to jest spychanie Polski na margines, popieramy kalki, które funkcjonują w UE o Polsce, sami utwierdzamy Europę że nie potrafimy korzystać z wolności.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: UW też będzie zdawała egzamin jak profesjonalnie potrafi się przygotować do wyborów. Nie ma pan poczucia, że znowu nie wejdziecie do parlamentu, jeśli nie rozszerzycie swojego pola aktywno0ści?

Władysław Frasyniuk: Po pierwsze wejdziemy, to jest więcej niż pewne, ale wejście z wynikiem 5,1% to żadna satysfakcja. My szukamy postaci, które by rozszerzyły wizerunek UW. Szukamy w środowiskach poza politycznych, w samorządzie zawodowym.

Katarzyna Kolenda-Zaleska: A prowadzicie rozmowy z SDPL?

Władysław Frasyniuk: Nie prowadzimy, bo Marek Borowski uparł się żeby budować partię socjalistyczną, moim zdaniem głupio się uparł. Teraz trzeba skopiować model brytyjski. Borowski miał kapitalną szansę żeby od lewej strony przejść do centrum, stać się Tony Blairem. Ja go przestrzegałem przed wyjściem z SLD zbyt pochopnie, mówiłem, idź do centrum, zrób tak jak Partia Pracy w Wielkiej Brytanii. A Borowski włączył lewy kierunkowskaz i próbuje wyminąć SLD z lewej strony, absurd. Paradoks polega na tym, że zachował się dzielnie i bohatersko, ale wyborcy tego nie doceniają. Niestety z Borowskim nie ma możliwości budowania koalicji, to by byli mali chłopcy, którzy idą po to żeby wziąć mandaty, a nie po to żeby porządkować polską scenę polityczna. Ja szukam środowisk, które są żywo zainteresowane stabilną sceną polityczną, po to żeby udowodnić, że może być partia centrowa, która jest odbudowana dużym ruchem społecznym. Jeśli Unia Wolności kiedykolwiek zrobiliśmy błąd to wtedy kiedy puściliśmy organizacje pozarządowe, nie stały się one naszym naturalnym zapleczem.