Upadek Air Polonii: Kto grał nieczysto?

Upadek Air Polonii to wina inwestora, czyli funduszu Crescent - twierdzą dwaj udziałowcy linii. Czy stał za tym Ryanair? Na to nie mają dowodów

W czwartek dwaj udziałowcy Air Polonii - wrocławski biznesmen związany z Samoobroną Tomasz Sudoł i Mirosław Szeleziński, prezes Bombardiera we Wrocławiu - tłumaczyli, dlaczego Air Polonia zawiesiła loty. Tania linia nie miała pieniędzy - 10 mln dol. miał jej zapewnić irlandzko-jordański fundusz inwestycyjny Crescent. Ale się wycofał i linia upadła.

- Usłyszeliśmy od Crescenta, że nie chce inwestować - mówił podczas konferencji prasowej Sudoł. Fundusz mówi, że powodem była zła sytuacja na rynku.

- Nie wiem, czy to była plajta na zamówienie - mówił Sudoł. Sugerował, że w bankructwo Air Polonii mógł być zamieszany konkurencyjny Ryanair. - Nie mamy na to dowodów. Ale uważamy, że ten proces był od dawna przygotowany. To nie była czysta gra - twierdzi Sudoł. Przypomniał, że Conor McCarthy, przedstawiciel funduszu Crescent, pracował wcześniej dla Ryanaira.

Udziałowcy w czwartek skierowali do wrocławskiej prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez McCarthy'ego. Według nich miał działać na szkodę Air Polonii, bo nie zapewnił linii obiecanych w umowie 10 mln dol. pożyczki.

Równocześnie do sądu wpłynął prywatny akt oskarżenia przeciwko Maciejowi Waśniewskiemu, mniejszościowemu udziałowcowi Air Polonii, który od początku nie chciał się zgodzić na umowę z Crescentem. Sudoł i Szeleziński oskarżają go o pomówienie na łamach "Gazety".

Waśniewski powiedział nam w ub. piątek, że Szeleziński, Sudoł, a także trzeci udziałowiec - Jan Szczepkowski - chcieli wyprowadzić ze spółki majątek. Z Air Polonii miały być wyprowadzone nazwa i domena internetowa, na której spółka zarabiała, a pozostawione długi. - Tak nie było - mówi Sudoł.

- Jestem zdziwiony, ale ze spokojem pójdę do sądu - mówi Maciej Waśniewski. - Nadal sądzę, że umowa podpisana przez wspólników była niekorzystna dla Air Polonii. Dowodem są dokumenty.

Sudoł twierdzi też, że Waśniewski za zgodę na podpisanie umów z Crescentem domagał się korzyści majątkowych. Maciej Waśniewski przyznaje, że rozmawiał z Crescentem o pracy w spółce Air Polonia.

- Zaproponowaliśmy im wykonanie analizy możliwości rozpoczęcia tanich lotów krajowych i przygotowanie spółki do tego - mówi Waśniewski. - Za to ja i mój kolega mieliśmy dostawać po 10 tys. zł. To były ustne ustalenia i na pół roku. Po sześciu miesiącach firma miała być gotowa do startu.

Waśniewski jednak nie podpisał umowy o pracę z Crescentem. Dlaczego? - Stawka była o połowę niższa, a w razie jakiegokolwiek sporu w sądzie mieliśmy być sądzeni na mocy prawa singapurskiego. Była też klauzula o możliwości rozwiązania umowy ze strony pracodawcy już następnego dnia po jej podpisaniu - wylicza.

Nadal nie wyjaśniła się sprawa umów, jakie Air Polonia zawierała ze spółkami na usługi zewnętrzne. Chodzi m.in. o 28 tys. zł netto miesięcznie za usługi public relations świadczone przez Blue Sky Communications powiązaną z Markiem Dochnalem. - Ja jej nie podpisywałem - mówi Sudoł.

Na konferencji prasowej nie było prezesa linii Jana Litwińskiego. Jak poinformował Sudoł, prezes nie wytrzymał presji i znalazł się w szpitalu.