Balkony opadły z hukiem

W kamienicy przy ul. Zacisze 14 zerwał się balkon, pociągając za sobą dwa pozostałe. Gruz usunięto dopiero po czterech dniach. O wypadku nie zostały powiadomione żadne służby. - Uznałem, że nie była to sytuacja, którą powinienem zgłosić - mówi administrator.

Zobacz film: balkony tuż po katastrofie

W momencie katastrofy nikogo nie było ani na balkonach, ani pod nimi. - W jednej sekundzie z ogromnym hukiem zawaliły się trzy balkony. W mieszkaniu byliśmy w piątkę, pozostałe były puste, większość osób o tej porze pracuje - relacjonuje "Gazecie" Dariusz Nowak, jeden z lokatorów kamienicy.

Balkony, jak i cała kamienica, są w opłakanym stanie. Tynk odpada ze ścian. - Kiedy wprowadzaliśmy się, administrator mówił coś o remoncie na wiosnę, ale którego roku? - ironizuje pan Dariusz.

Po katastrofie balkony po drugiej stronie podwórka, będące w podobnym stanie, zostały zburzone dla bezpieczeństwa - tak uznał administrator. Choć całe zdarzenie miało miejsce półtora tygodnia temu, nikt z osób odpowiedzialnych za budynek - i nawet z mieszkańców - nie zgłosił dotąd wypadku odpowiednim służbom. Dlaczego?

- Uznałem, że nie była to sytuacja, którą powinienem zgłosić. Szkoda została naprawiona, więc nie ma z czego robić sensacji - poinformował "Gazetę" administrator budynku.

O oberwanych balkonach nie wiedział nawet jeden ze współwłaścicieli kamienicy, z którym udało nam się skontaktować w środę. - Jest to niemożliwe, wiedziałbym o tym na pewno - oburza się Jan Łastowiecki.

Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego o całej sytuacji także dowiedział się od nas. - Nie mieliśmy żadnego zgłoszenia. Nic o tym wypadku nie wiemy - mówi Małgorzata Boryczko, dyrektorka PINB. - Na miejsce zostanie wysłana specjalna komisja i sprawa na pewno zostanie zbadana - dodaje.

Kamienica figuruje w gminnej ewidencji zabytków, dlatego jakiekolwiek prace związane z jej przebudową powinny być konsultowane z Powiatowym Urzędem Zabytków.

- W momencie gdy zdarzenie miało miejsce, osoby odpowiedzialne za ten budynek powinny natychmiast zabezpieczyć teren. Następnie zgłosić sprawę na policję i do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego - mówi Piotr Kosmaty z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

- Jeśli tego nie zrobiły, to dopuściły się złamania prawa karnego. Jest to bezpośrednie narażenie na niebezpieczeństwo mieszkańców budynku, za co grozi kara pozbawienia wolności do lat pięciu oraz grzywna w wysokości od kilku do kilkunastu tysięcy złotych - dodaje prokurator.

Więcej informacji z Krakowa Polecamy: Kierowcy sami korkują Kraków