Były mistrz świata dopiero co powrócił do zespołu, z którym zdobył tytuły mistrzowskie w 2005 i 2006. Z tego powodu deklaracja Hiszpana jest zaskakująca. A u jej podstaw leżą zapewne kiepskie osiągi nowego bolidu i wiążące się z nimi słabe starty w Grand Prix, Australii i Malezji.
- Jestem w Renault ponieważ, to z tym zespołem zdobyłem tytuły mistrzowskie i chcę powtórzyć wspólne sukcesy, jeżeli nie w tym sezonie, może w przyszłym, ale w kontrakcie jest zapisane, że mogę odejść. Jeśli zmienię zespół, to na taki, który dysponuje najlepszymi samochodami, a w tym momencie moje aspiracje może zaspokoić Ferrari - mówi Hiszpan.
Za zamianą barw przemawia stosunek do Fernando Alonso prezydenta Ferrari, Luci di Montezemolo. Włoch nie ukrywał, że darzy Hiszpana wielkim szacunkiem, wcześniej próbował nawet ściągnąć byłego mistrza świata do zespołu, ale ostatecznie postanowiono przedłużyć kontrakt z Felipe Massą do 2010 roku i temat przejścia upadł. Ponadto kiepskie wyniki Felipe Massy na początku sezonu nie wróżą mu sukcesów. Ale Alonso sam przyznaje, że na spekulacje jest jeszcze za wcześnie.
- Jest za wcześnie żeby rozmawiać o zmianie teamu. To raczej dzięki błędom Massy zaczęto spekulować o moim przejściu. Rozumowanie logiczne, ale jak już powiedziałem jest za wcześnie, by na ten temat rozmawiać - twierdzi Fernando Alonso.
26-letni kierowca sam przyznaje, że ten sezon nie będzie należał do najlepszych i nie ma co liczyć na spektakularne sukcesy. - Nasi kibice mogą się smucić po słabych występach, ale lepiej będzie jeżeli skoncentrują się na tym sezonie, jako wspaniałym wydarzeniu sportowym - radzi swoim fanom Hiszpan i dodał sarkastycznie, że po słabych występach uzbierał sześć punktów. Pierwszy Hamilton ma ich czternaście, a do drugiego traci pięć więc zdaniem Alonso na razie nie jest źle.