Kubica po raz pierwszy wystartuje z pierwszej linii!
- Kto wie, czy już w przyszłym roku to właśnie między Kubicą i Hamiltonem nie rozegra się walka o mistrzostwo świata - mówił w trakcie poprzedniego sezonu mistrz świata z 1992 roku Nigel Mansell. - To do nich należy przyszłość. Obaj mają wielką pasję ścigania, do tego w każdej sytuacji potrafią zachować zimną krew. Ci dwaj młodzieńcy uczą się Formuły 1 tak szybko, że to niesamowite. I niczego się nie boją - zaznaczał Brytyjczyk.
W niedzielę Hamilton i Kubica staną obok siebie na starcie wyścigu o Grand Prix Australii na ulicznym torze w Melbourne.
Teoretycznie więcej argumentów ma Hamilton. 23-letni Brytyjczyk ma lepszy bolid, co wynika nie tylko z zeszłorocznych wyników (cztery wygrane wyścigi Hamiltona), ostatnich testów czy zapowiedzi fachowców, którzy gremialnie typują McLarena do walki o mistrzostwo. W drugiej części kwalifikacji, kiedy nikt nie zaprząta sobie jeszcze głowy taktyką i pędzi na 100 proc. możliwości swoich i bolidu, Brytyjczyk wyprzedził w sobotę Kubicę o 0,128 sekundy.
Z drugiej strony równo miesiąc starszy od Hamiltona Polak pokazał, że wbrew obawom, a nawet zapowiedziom członków zespołu, bolid BMW Sauber jest w Australii szybki. Najlepszy czas na sobotnim treningu, dotrzymywanie kroku faworytom w kwalifikacjach (pokonani Heikki Kovalainen z McLarena oraz Felipe Massa z Ferrari) oraz rezerwy (błąd w ostatnim fragmencie toru) pokazują, że Kubica wcale nie jest na starcie na straconej pozycji.
Tajemnicą pozostają co prawda taktyki poszczególnych kierowców na niedzielny wyścig, bo nie wiadomo z jakim zapasem paliwa jechano w ostatniej części kwalifikacji. Biorąc jednak pod uwagę różnicę czasów Hamiltona i Kubicy z drugiej sesji, można zaryzykować twierdzenie, że skoro w trzeciej sesji ta różnica była podobna, to ich bolidy będą zatankowane na starcie podobnie.
Walka o pierwsze miejsce na starcie prawdopodobnie rozstrzygnie się tylko między Brytyjczykiem, a Polakiem. Po pierwsze: za ich plecami staną Kovalainen i Massa, którzy do mistrzów startów nie należą. Po drugie: jeśli ktoś w pierwszych sekundach wyścigu się wyróżnia, to są to właśnie Hamilton i Kubica. Przynajmniej tak było w zeszłym sezonie.
Już w pierwszym wyścigu 2007 roku, w Australii właśnie, Kubica ostro i zdecydowanie wystrzelił do przodu z piątego miejsca. Polak minął Hamiltona, ale sekundy później Brytyjczyk wykorzystał zablokowanie Kubicy przed Alonso i dobrym manewrem wyprzedził obu kierowców. W kolejnych GP niezłe manewry na starcie pokazywali i Brytyjczyk, i Polak.
Ale GP Australii to nie był to jedyny moment poprzedniego sezonu, kiedy Kubica i Hamilton bezpośrednio rywalizowali na torze. W GP Francji Brytyjczyk wyjeżdżając z alei serwisowej znalazł się tuż obok Polaka - obaj spięli się w walce na najszybszych szykanach w F1, przez które przejeżdża się z prędkością 200 km na godzinę. Wszyscy na trybunach wstrzymali oddech, ale niedotlenienie im jednak nie groziło - wykorzystując szybkość swojego mclarena i późnie hamowanie Brytyjczyk wyprzedził Polaka kilka sekund później.
Podczas GP Japonii Hamilton na jednym z zakrętów pojechał za szeroko, a Kubica błyskawicznie wykorzystał błąd rywala, ściął zakręt i znalazł się tuż obok Brytyjczyka. Doszło do kontaktu, po którym sędziowie ukarali Polaka karnym przejazdem przez aleję serwisową. Wina była jednak naciągana, takie sytuacje często zostawia się bez żadnych kar, określając je mianem tzw. racing accidents.
Niedzielny start do wyścigu może zostać dopisany do historii rywalizacji Hamiltona i Kubicy także dlatego, że w tym roku dochodzi czynnik zaskoczenia. Zmiany w przepisach sprawiły, że nie można już korzystać z elektronicznych systemów wspomagania, a do tych należał m.in. tzw. launch control, czyli zapobieganie poślizgowi kół na starcie. W niedzielę w Melbourne po raz pierwszy okaże się jak sobie radzą z tym kierowcy F1.
Rok temu w Australii zdobywca pole position (Kimi Raikkonen) bez większych problemów wygrał także wyścig. Hamilton był trzeci, a Kubica nie ukończył wyścigu ze względu na awarię skrzyni biegów na 36. okrążeniu.
Hamilton i Kubica mają za sobą kilka lat startów w kartingu, gdzie byli także rywalami. - Kilka lat temu ja, Nico Rosberg i Robert Kubica ścigaliśmy się w kartingu i każdy miał jakieś problemy. Nico i ja mieliśmy kłopoty ze sprzętem, a Kubica z pieniędzmi. W życiu bym nie pomyślał, że będziemy razem jeździć w F1 - wspominał kilka miesięcy temu Hamilton.
- Mamy różne techniki- Kubica jest w stanie wykręcać wyjątkowo szybkie czasy pojedynczych okrążeń, ale z drugiej strony ciągle niszczy silniki! Ja i Nico jeździmy równiej.
- Z Rosbergiem byliśmy przez dwa lata partnerami z zespołu, wszędzie chodziliśmy razem jak bracia i do dziś bardzo się szanujemy. Ale mam także duży szacunek dla Roberta. Z Nico nie miałem tyle walk na torze co z Kubicą. Robert jest jednym z najlepszych kierowców w F1 i myślę, że kiedyś będzie mistrzem świata - stwierdził Brytyjczyk.
- Nigdy się nie przyjaźniliśmy, jesteśmy kumplami - mówił z kolei o stosunkach z Hamiltonem Kubica. - Na weekendach Grand Prix nie ma czasu, każdy skoncentrowany jest na swojej pracy, podobnie jak na testach. Czasem przez chwilę pogawędzimy.
- Czy jest Pan zaskoczony świetnymi wynikami Hamiltona? - spytano Polaka przed GP Europy. - Jak wszystko się układa, to się układa. Hamilton jest w komfortowej sytuacji i w świetnym bolidzie, ale na to zasługuje, bo jest bardzo dobrym kierowcą.
- Gdyby pan jeździł McLarenem Hamiltona, to byłby pan liderem? - Gdybać można. Ale na razie nie mam takiej możliwości - uciął Kubica. - A jeśli jeździłby pan Spykerem? - dociekali dziennikarze. - Nie byłbym liderem, ale Hamilton też nie - powiedział Polak.
W niedzielę tuż po starcie któryś z nich liderem będzie. Zresztą kto wie - może zostanie nawet liderem klasyfikacji kierowców?
Wyścig transmitowany będzie o godzinie 5:30 rano. Relację w Polsacie Sport, godzinę wcześniej poprzedzi studio Formuły 1.