Zaczęło się od dymisji trenera Ireneusza Mazura. Na początku nie została przyjęta, ale po kolejnej porażce działacze przychylili się do prośby byłego selekcjonera i zwolnili go z pracy. Mazura zastąpił dotychczasowy asystent Mariusz Sordyl, ale miało to być rozwiązanie tymczasowe, bo tuż przed pierwszym meczem w play-off z Asseco Resovią klub rozpoczął rozmowy z Janem Suchem, do niedawna szkoleniowcem... Asseco Resovii. Ponieważ Such jest teraz w Rzeszowie dyrektorem sportowym, pomagał przygotować swój zespół na potyczkę z Olsztynem. Ale z Olsztynem był już po słowie, powiedział to w telewizyjnym wywiadzie. Przed kamerami wystąpił też prezes Mlekpolu Bogusław Cieciórski, który zaprzeczył, że ktokolwiek z Suchem rozmawiał. Such poczuł się niezręcznie, bo nie dość, że serce miał teraz rozdarte, to jeszcze wyszedł na takiego, co sam się o robotę prosi. Żeby nie było nudno, kilka godzin później siatkarski światek obiegła informacja, że w Olsztynie do końca sezonu zostanie Sordyl, bo Sucha już nie chcą. Zresztą po co im trener, skoro w Olsztynie jest nim każdy z działaczy.
Such więc został na lodzie, a Mazura chcieliby ponoć w przyszłym sezonie w Rzeszowie. Tyle że Mazur jest ciągle na etacie w Olsztynie, więc on też jest w niezręcznej sytuacji, choć w przeciwieństwie do Sucha o robotę się nie prosi.
W sumie w Olsztynie fajnie się bawią, tyle że to zabawa dość kosztowna. Pół biedy, że teraz jest to kasa prywatnego sponsora, bo wcześniej, kiedy klub utrzymywał PZU, działacze trwonili publiczne pieniądze. A złota mistrzostw Polski jak nie mieli, tak nie mają.