Przed drugą turą wyborów PiS przekonuje wyborców, że dla dobra ich miast będzie lepiej, jeśli wygrają kandydaci PiS. Bo łatwiej będzie dbać o miejską kasę, mając politycznych przyjaciół w rządzie.
Premier Jarosław Kaczyński odwiedził w weekend kilka miast, w których kandydaci PiS walczą w drugiej turze o prezydenturę.
- Nie mogłoby się nic gorszego temu miastu wydarzyć, niż gdyby prezydent uważał za swój cel walkę z władzą, a nie współdziałanie z rządem - mówił w Łodzi, gdzie popierany przez PiS Jerzy Kropiwnicki walczy o reelekcję.
Kropiwnicki podchwycił: - Mając przyjaciół w Sejmie, w rządzie, mając w premierze przyjaciela naszego miasta, możemy osiągnąć dwa razy więcej niż w minionej kadencji.
Premier w Radomiu: - Kandydat PiS na prezydenta wygra, to będzie to nie tylko sukces PiS i kandydata, ale sukces Radomia. Bo Andrzej Kosztowniak będzie robił to, co inni prezydenci z PiS - dobrze zarządzał miastem.
Kaczyński podkreśla, że tegoroczne wybory są ważniejsze niż te cztery lata temu, bo "władza samorządowa będzie uczestniczyła w wykorzystaniu albo niewykorzystaniu, wielkiej szansy związanej z obecnością w Unii Europejskiej". Samorządy, zwłaszcza sejmiki, będą miały duży wpływ na dzielenie funduszy unijnych.
- Nie kryjemy, że jeśli miasta i województwa będą w opozycji do rządu, to na tym stracą. Jeśli władzę w sejmiku będzie miała PO z lewicą i będą blokowały inwestycje w gminie, gdzie PiS ma wójta, to rząd nie będzie się temu biernie przyglądał - mówi "Gazecie" jeden z liderów PiS. Mimochodem przypomina, że Sejm będzie się zajmował poprawką do ustawy o rozwoju regionalnym wzmacniającą wojewodów - mają dostać prawo blokowania inwestycji samorządowych.
W niedzielę premier przyjechał do Krakowa wesprzeć Ryszarda Terleckiego w pojedynku z lewicowym Jackiem Majchrowskim.
- Jestem pewien, że profesor Terlecki jest w stanie energicznie i pomysłowo działać dla wykorzystania przez Kraków środków z Unii. Te szanse przy innym wyborze będą znacznie mniejsze. Bo zadania władz samorządowych nie powinny polegać na walce z władzą rządową, ale na współpracy z tą władzą.
"Gazeta": Czy sugerowanie, że tylko przy kandydacie PiS miasto zdobędzie więcej unijnych pieniędzy, może zostać odebrane jako szantaż?
Premier: - To nadużycie słowa szantaż. Ale samorządy mogą być wykorzystywane - jak można sądzić ze słów Hanny Gronkiewicz-Waltz - do walki z rządem. Przed tym przestrzegam, ale nie będziemy się kierować tym, kto gdzie rządzi, jeśli rządzący w samorządzie będą dobrze wykonywać obowiązki.