Parlamentarzyści PiS najlepiej znają ortografię

- Teraz będę łagodniej osądzać dzieci - powiedział poseł PiS Tadeusz Cymański, który wczoraj wraz z innymi parlamentarzystami pisał dyktando.

Było zupełnie jak w szkole: nerwy, pot i szeptane podpowiedzi. Polscy parlamentarzyści pisali wczoraj w sali Senatu RP dyktando. Niby nic wielkiego, bo jedynie 150 słów, ale tekst najeżony był ortograficznymi minami, na które raz po raz wpadali posłowie i senatorowie. Nie można było korzystać z żadnych pomocy naukowych, grzebać w ukrytym pod stołem słowniku ani dzwonić do polonistki z liceum.

Dla zwycięskiego klubu Prawa i Sprawiedliwości, który triumfował w dyktandzie, uzyskując tytuł Bezbłędnego Klubu Parlamentarnego, była to kolejna okazja do pognębienia przeciwników politycznych. Poseł PiS Tadeusz Cymański uniósł ręce w triumfalnym geście, patrząc na posępne miny niedoszłych koalicjantów - Donalda Tuska i Stefana Niesiołowskiego z Platformy Obywatelskiej. Kluby parlamentarne LPR, PO, PSL, Samoobrony i SLD zajęły wspólnie drugie miejsce.

W imieniu 20-osobowej drużyny PiS dyktando pisał poseł Tomasz Dudziński, z wykształcenia prawnik. - Na pewno zrobiliśmy trzy błędy, w tym napisaliśmy słowo "chyżo" przez samo "h". Pamiętam, że kiedyś w liceum dostałem z dyktanda szóstkę z minusem, ale dziś to był wspólny wysiłek całej grupy. Po raz kolejny pokazaliśmy, że jesteśmy dobrze przygotowanym klubem. Są wśród nas poloniści i historycy, i drzemie w nas duża siła - powiedział Dudziński.

Tadeusz Cymański dodał, że zwycięstwo PiS wpisuje się w konwencję partii, która dba o tradycję, kulturę i język polski: - A poza tym tak jak na sali sejmowej chcieliśmy pokazać, kto tu jest lepszy.

Dyktando przygotował przewodniczący Rady Języka Polskiego prof. Andrzej Markowski. Zainaugurowało ono ustanowiony przez Senat RP Rok Języka Polskiego. Przewodnicząca senackiej komisji kultury Krystyna Bochenek z PO powiedziała, że nie było przegranych. Dodała, że w ramach Roku chce rozpocząć dyskusję o uproszczeniu niezrozumiałego języka, jakim pisane są akty prawne.

Oto treść dyktanda:

Z historii najnowszej albo nawet supernowej polskiego parlamentaryzmu. Z nie najweselszymi minami, choć na ogół żwawo, krokiem chyżym, zdążali grupkami posłowie i senatorowie do sali obrad plenarnych Senatu Rzeczypospolitej Polskiej. Nierzadko wyzierały im zza pazuchy miniksiążeczki, co poniektórzy zerkali ukradkiem na na wpół wysunięte mankiety śnieżnobiałych koszul, wyglądające tak, jakby makiem je kto przyprószył. Nie po raz pierwszy tu przecież wchodzili, jednakże jak dotąd nigdy nie postawiono przed nimi tak oryginalnego zadania. Rozglądając się niepewnie w tę i we w tę stronę, skupiali się z wolna wokół swoich liderów, którzy, nie zważając na podenerwowanie kolegów, spokojnie spoglądali znad niezapisanych kartek. Niegłośny gwar z nagła ucichł, gdy do sali wkroczyło groźne grono nie mniej niż czterech indywiduów, nieprzekupnych, odpornych na hucpę, prośby i szlochy. Rozpoznawszy wśród nich dyktatora i weryfikatorów alias lustratorów, zadrżeli. Dyktator, pół poważny, pół uśmiechnięty, rozpoczął: "Panie i Panowie, dyktuję: Z historii najnowszej albo nawet supernowej polskiego parlamentaryzmu".