Lekarze się kłócą, a kto będzie leczył?

Zamknięte gabinety, gigantyczne kolejki do szpitalnych izb przyjęć. Już 2 stycznia do pracy w całym kraju nie przyjdzie 14 tys. lekarzy!

Dziś Narodowy Fundusz Zdrowia powinien podpisać umowy z lekarzami z Porozumienia Zielonogórskiego. Pewnie tego nie zrobi, bo na oczach milionów Polaków właśnie toczy się gra: kto kogo przetrzyma? Karta przetargową jest 28 mln pacjentów.

Już wczoraj lekarze tłumaczyli się ze swojej nieobecności w styczniu: "Wygląda na to, ze zamknę gabinet, proszę szukać pomocy w szpitalu, u lekarza, który ma kontrakt. Przepraszam, ale to nie moja wina".

- Bez umowy nie mam prawa bezpłatnie leczyć chorych, nie mogę im nawet wypisać recepty na refundowane leki - mówi zielonogórski lekarz Krzysztof Radkiewicz. A to oznacza, że może powtórzyć się scenariusz ze stycznia 2004 r., kiedy to na kilka dni lekarze z sześciu województw po raz pierwszy zamknęli swoje gabinety. Był bałagan i gigantyczne kolejki. Tym razem może być jeszcze gorzej. Porozumienie Zielonogórskie rozrasta się, zrzesza już ok. 14 tys. lekarzy nie z ośmiu województw, lecz 14.

Żąda między innymi podwyższenia stawki za miesięczne leczenie. Zamiast 5 zł chce 6 zł.

Czy złotówka to dużo? Zdaniem lekarzy nie. - Polska rodzinna medycyna to trampki i polopiryna. Nie można dobrze leczyć pacjenta za równowartość paczki papierosów - mówi lekarz z Nowogrodu Bobrzańskiego.

Fundusz obliczył jednak, że podwyżka kosztowałaby budżet ok. 800 mln zł. I go na nią nie stać. Wczoraj Jerzy Miller po raz kolejny zapraszał do stołu lekarzy. Murem stał za nim minister zdrowia Zbigniew Religa: - Jeśli dziś damy lekarzom rodzinnym, jutro o pieniądze upomną się specjaliści, ordynatorzy szpitali, pielęgniarki. Polską służbę zdrowia musimy reformować, ale etapami. Nie może być tak, że jedni dostają, a inni nie.

Porozumienie też nie chce ustąpić nawet na krok. W zasadzie kłóci się o każdy grosz. Na resort zdrowia i Fundusz sypią się gromy. Robi się coraz goręcej. Kilka dni temu pielęgniarki z oddziału intensywnej terapii krakowskiego Szpitala im. Rydygiera zagroziły strajkiem, jeśli nie dostaną podwyżek.

Czy już 1 stycznia nie będzie miał nas kto leczyć? Minister Religa uspokajał, że panuje nad sytuacją. Jeśli lekarze rodzinni nie podpiszą umów, Fundusz wprowadzi tzw. alternatywne leczenie. Chorymi zajmą się przychodnie, które mają kontrakty, szpitale, specjaliści. - Poczekamy, zobaczymy - mówią lekarze z PZ.