"Na dobre i na złe" kręcą w baraku

Na plan serialu trafić niełatwo. Hala, w której kręcona jest większa część zdjęć, ukryta jest w głębi lasu w podwarszawskim Sękocinie. Dzięki szczegółowej mapce trafiamy na miejsce dopiero po kilkudziesięciu minutach poszukiwań i... rozglądamy się ze zdumieniem. Czy to możliwe, że we wnętrzu ogromnego metalowego, wyglądającego jak warsztat samochodowy, baraku kryje się tak dobrze znany widzom szpital w Leśnej Górze?

A jednak. Tuż za progiem biegnie dobrze znany szpitalny korytarz. Skręcając po kilku metrach w prawo, wchodzimy do mieszkania Moniki Zyber. Wyglądające na ekranie na przestronne lokum w rzeczywistości jest mikroskopijną klitką.

- Nie otwieraj drzwi na balkon - ostrzega mnie przechodząca przypadkiem obok siostra Bożenka grana przez aktorkę Edytę Jungowską. - Są ślepe!

Rzeczywiście, tuż za nimi szara ściana. Wychodząc z salonu, trafiam wprost do szpitalnej recepcji. Największym zaskoczeniem okazują się jednak drzwi, nad którym wisi szyld z napisem "Blok operacyjny". Tuż za nimi znajdują się kolejne z tabliczką: "Wyjście ewakuacyjne".

- Kręcimy tu większość ujęć - tłumaczy Edyta Jungowska. - Pozostałe są filmowane na Ursynowie i w warszawskim szpitalu na ul. Banacha.

Odgarniająca niesforny kosmyk włosów uśmiechnięta aktorka sprawia wrażenie drobniejszej niż na ekranie. Mimo że na planie pojawiła się już o siódmej rano, nie czuje zmęczenia.

- Pomaga szybkie tempo pracy i... żarty - zdradza sposób na dobrą formę. A tych nie brakuje. Kiedy w chwilę później przez plan przemyka czarny kot, wszyscy wybuchają śmiechem.

- To jeden z członków naszej zaprzyjaźnionej kociej rodziny - zdradza Olga Bończyk, serialowa doktor Edyta. - Niedaleko hali mają swoje legowisko. Żartujemy, że mają ambicje aktorskie. Pojawiają się na planie, kiedy włączamy kamery!

I choć miauczący aktor daje dyla za róg, śmiech nie cichnie. Przerywa go dopiero kategoryczny głos reżysera Macieja Pieprzycy.

- Cisza!

Rozpoczyna się kolejne ujęcie. Na plan wchodzi Krystyna Tkacz. W tym odcinku zagra Anielę Kowalczyk, która właśnie dowiedziała się o tym, że jej córka przeżyła poważny wypadek. Jak poważny, wie tylko doktor Tretter grany przez Piotra Garlickiego, który stoi przy łóżku pacjentki z zasępioną miną. Zatroskana matka nie kryje zdenerwowania. Grymas bólu znika z jej twarzy jednocześnie z kolejnym klapsem i krzykiem:

- Koniec ujęcia!

Bohaterka odcinka, który telewidzowie zobaczą dopiero pod koniec stycznia, filuternie mruga okiem.

- Spisałam się?

Rozlegają się brawa.

- Na planie wszyscy trzymamy za siebie kciuki - tłumaczy chwilę później Garlicki. Paląc papierosa, przegląda kolejne strony scenariusza. - Choć czasem zdarzają się trudne dni, tworzymy jedną wielką rodzinę. Cieszę się, że jestem jej członkiem.

- Rola Zosi zmieniła moje życie o 180 stopni - potwierdza Małgorzata Foremniak, która jako pierwsza kończy dzisiejsze zdjęcia. Ta rola przyniosła jej nagrodę Telekamerę. Przyznana dzięki sympatii telewidzów statuetka zajmuje w domu aktorki szczególne miejsce. - Żartuję, że powinnam jej używać zamiast pieczątki lekarskiej! - śmieje się Foremniak.