Liczą się tylko USA. Co Biden chce zrobić, jeśli wygra wybory

Sondaże wskazują, że to Joe Biden zostanie kolejnym prezydentem USA. I jeśli ktoś ma nadzieję, że wraz z tym skończy się hasło "America First!" (ang. Ameryka Najważniejsza!), to srogo się zawiedzie.

Co tak naprawdę jest ważne w amerykańskich wyborach, łatwo prześledzić po programie wyborczym Bidena. Nie będzie zaskoczeniem, że ważne są USA i życie ich obywateli. Świat, jest gdzieś tam w tle i potraktowany ogólnikowo, albo w kontekście wpływu na amerykańską gospodarkę. W końcu kto oddaje głos, kierując się planami kandydata odnośnie do ONZ czy NATO? 

Jednak z racji tego, że USA są drugą gospodarką świata i najważniejszym państwem Zachodu, plany prawdopodobnego przyszłego prezydenta mają wielkie znaczenie. Nawet te, które teoretycznie dotyczą tylko USA.

Wielka trójca

Jeśli Biden wygra, to zwycięstwo będzie zawdzięczał głównie pandemii koronawirusa. USA zostały przez nią dotknięte najbardziej na świecie. Prawie dziewięć milionów przypadków i 230 tysięcy ofiar. Większość Amerykanów, konkretnie około 57,5 procent, negatywnie ocenia to, jak sobie z nią radzi Trump i jego administracja. Biden deklaruje więc, że przyjmie odmienny kurs.

Tam, gdzie Trump bagatelizuje maseczki, Biden chce ogólnokrajowego nakazu ich noszenia. Tam, gdzie Trump widzi poprawiającą się sytuację i możliwość luzowania ograniczeń, Biden widzi "ciemną zimę" i konieczność wprowadzania ogólnokrajowych ograniczeń. Tam, gdzie Trump odrzuca naukowców i ich rady, Biden chce wzmocnienia ich roli i zapewnienia im możliwości wyrażania opinii bez cenzury. Tam, gdzie za rządów Trumpa panuje improwizacja i duża zmienność, Biden chce ogólnokrajowej koordynacji i planowania. Do tego rozbudowania systemu testów i śledzenia kontaktów osób zakażonych.

Druga najpoważniejsza obawa Amerykanów to stan gospodarki i ich portfeli. Pandemia w sposób nieunikniony pogorszyła jedno i drugie. Biden deklaruje, że jest gotowy wydać ogromne pieniądze z budżetu federalnego na wsparcie mniejszych firm i obywateli. Biliony dolarów. Konkretniej zapowiada dodatkowe 200 dolarów miesięcznie w ramach zapomogi dla bezrobotnych. Umorzenie do dziesięciu tysięcy dolarów długu, zaciągniętego przez studenta w ramach programu pożyczek rządowych (byli studenci są winni państwu 1,5 biliona dolarów). Liczne nowe ulgi podatkowe dla mniej zamożnych, które mają przełożyć się na kilka tysięcy dolarów rocznie dla rodzin z dziećmi. W zamian mają zostać cofnięte ulgi dla korporacji i najbogatszych, wprowadzone za rządów Trumpa, a w niektórych przypadkach podatki dla nich mają być jeszcze wyższe. Ponadto Biden zadeklarował podniesienie minimalnej stawki godzinowej z obecnych 7,5 dolara, na 15 dolarów.

Poza podatkami i transferami socjalnym, główną propozycją gospodarczą Bidena jest program "Build Back Better" (ang. Odbudujmy Jeszcze Lepsze). Ma on oznaczać ogromne rządowe wydatki na pobudzenie gospodarki. Wszystko ubrane w gospodarczy nacjonalizm, jak żywo przypominający retorykę Trumpa. Zyskać mają amerykańskie firmy i obywatele, a fabryki mają wracać do USA zza granicy. Konkretniej mowa o wydaniu dwóch bilionów dolarów na "zielone inwestycje", głównie w infrastrukturę i technologie. Do tego 400 miliardów dolarów na subsydiowanie zakupów takich produktów jak stal czy cement, wyłącznie w amerykańskich firmach, produkujących w USA. Powstać ma też specjalne prawo, nakazujące kupować materiały "Made in USA" na potrzeby inwestycji finansowanych przez rząd federalny.

Ostatni kluczowy element agendy Bidena to zmiany w systemie opieki zdrowotnej. Tak jak Trump i Partia Republikańska w ostatnich latach ograniczały zasięg darmowych rządowych ubezpieczeń dla najbiedniejszych, argumentując to koniecznością ograniczania deficytu budżetowego, tak Biden chce teraz ten trend odwrócić. Program Obamacare, ma zostać znacznie rozszerzony. Tak, aby do 97 procent obywateli USA mogło zostać objętych podstawowym darmowym ubezpieczeniem zdrowotnym. Każdy ma mieć możliwość zastąpienia swojego prywatnego ubezpieczenia ubezpieczeniem państwowym. Padają też liczne deklaracje o ograniczeniu cen leków, czy kosztów nagłych wizyt w szpitalach. Biden oficjalnie nie podaje spodziewanego kosztu swoich działań. Niezależni analitycy wyliczyli jednak, że będzie to około 2,2 biliona dolarów w ciągu dekady.

Mniej ważne tematy, ale nadal w USA

Pandemia, gospodarka i służba zdrowia, to te tematy, których znaczenie kampania Bidena i on sam podkreślają najczęściej. Jest jednak jeszcze całe multum pomniejszych kwestii. Często podnoszony jest temat klimatu i ekologii. Na inwestycje w "zieloną" infrastrukturę i technologie, ma zostać wydane 1,7 biliona dolarów w dekadę. Biden deklaruje też osiągnięcie przez USA do 2050 roku neutralności emisyjnej i ponowne przystąpienie do Porozumienia Paryskiego, z którego wycofał się Trump. Zadeklarował również, że chce stopniowego wygaszenia przemysłu naftowego na rzecz odnawialnych źródeł energii. Ogólnie jego wizją jest gwałtowny skok w kierunku nowych, ekologicznych technologii. Częściowo może z troski o planetę, ale głównie z chęci pobudzenia amerykańskiej gospodarki i uczynienia z niej światowego lidera w tej nowej dziedzinie.

W programie Bidena poważnym tematem jest też kwestia rasy i nierówności społecznych, które doprowadziły w ciągu ostatnich miesięcy do masowych demonstracji i zamieszek w całych USA. Część bilionów dolarów, które mają zostać wydane na inwestycje i pobudzenie gospodarki, ma zostać przeznaczone konkretnie dla firm należących do osób z mniejszości rasowych. Do tego cały szereg inicjatyw wspierających poprawę jakości edukacji dla biedniejszych grup społeczeństwa. Deklaruje też reformę systemu penitencjarnego i działania na rzecz ograniczenia liczby osadzonych. Chce też ogólnej legalizacji marihuany, anulowania wcześniejszych wyroków za jej posiadanie i zniesienia kary śmierci. Nie zgadza się natomiast na pomysły w rodzaju zaprzestania finansowania policji, które wypłynęły na fali zamieszek i rozruchów w ostatnich miesiącach. Mówi natomiast o uzależnieniu poziomu finansowania od przestrzegania określonych standardów.

Jednym z ważniejszych tematów drugiej kategorii jest kwestia imigracji i imigrantów. Biden szczególnie wyraźnie podkreśla chęć zerwania z polityką Trumpa i deklaruje, że zrobi w tym kierunku wiele w pierwszych stu dniach swoich rządów. Ma nastąpić szybka liberalizacja. Zmienić ma się podejście do imigrantów na granicy z Meksykiem, poprzez ułatwienie im złożenia wniosków o azyl i pobyt tymczasowy. Ma zostać odwołany stan wyjątkowy w rejonach przygranicznych, umożliwiający wysłanie tam wojska i finansowanie budowy muru granicznego z funduszy rządowych. Biden wielokrotnie podkreślał, że wprowadzona przez administrację Trumpa polityka rozdzielania dzieci od rodziców, to "barbarzyństwo". Były wiceprezydent deklaruje też, że po objęciu rządów szybko zlikwiduje zakaz wjazdu do USA dla obywateli szeregu państw muzułmańskich.

Świat też gdzieś tam jest, ale daleko

Polityka zagraniczna w kampanii jest na dalekim drugim planie. Może wręcz na trzecim. Na przykład na stronie Bidena, w zakładce z programem wyborczym, można znaleźć wśród drugorzędnych tematów taki: "Siła przykładu USA: Plan Bidena na przewodzenie światu demokratycznemu, aby sprostać wyzwaniom XXI wieku". Na początek pada kilka ogólnych stwierdzeń na temat tego, że polityka zagraniczna Trumpa była chaotyczna, doprowadziła do napięć z sojusznikami, osamotnienia USA i szkodziła podstawowym wartościom demokratycznym na świecie. Biden ma natomiast stawiać na dyplomację, kooperację z sojusznikami, w tym z NATO i promować do niedawna tradycyjne amerykańskie wartości - demokrację i prawa człowieka.

Jednak kiedy zjechać niżej, w poszukiwaniu konkretów, to kolejne kilkanaście podpunktów jest poświęcone "odbudowie" siły USA. Tak naprawdę, większa część całego rozdziału jest poświęcona sprawom wewnętrznym. Dopiero na końcu pada deklaracja o "współpracy z innymi demokracjami, które mogą i muszą, dać odpór rosnącym w siłę populistom, nacjonalistom i demagogom", bliższej współpracy z państwami Ameryki Środkowej i Azji, wzmocnieniu NATO, zakończeniu wojny w Afganistanie i położeniu większego nacisku na dyplomację wiodącą ku traktatom rozbrojeniowym. 

Więcej o świecie w programie Bidena nie ma. Choć ten jest bardzo szeroki. Oczywiście, były wiceprezydent i jego współpracownicy podczas różnych wystąpień mówili na ten temat więcej, ale to nadal zdecydowane tło tła. Tak naprawdę liczy się to, co będzie się działo w USA. I na tym skupia się Biden oraz jego kampania.

Zobacz wideo
Więcej o: