Rząd Słowacji przeciw podwyżce cen gazu

Władze w Bratysławie zwróciły się do zagranicznych akcjonariuszy swojego koncernu gazowego o rezygnację z podwyżki cen gazu. SPP chce od października podnieść ceny gazu dla gospodarstw domowych o 15 proc.

Swój wniosek do słowackiego regulatora o zgodę na podwyżkę cen gazu, SPP tłumaczyło wzrostem cen na światowym rynku paliwowym. Przeciw podwyżce zgodnie zaprotestowali premier Słowacji Robert Fico i minister gospodarki Lubomir Jahnatek. W oficjalnym komunikacie przypomnieli, że rząd Słowacji ma nadal kontrolny pakiet 51 proc. akcji SPP. Obecny rząd Słowacji skrytykował też prywatyzację SPP, określając umowę w tej sprawie jako "skandaliczny, kolonialny kontrakt". Zdaniem rządu Słowacji sytuacja ekonomiczna SPP nie wymaga podwyżek cen gazu. Premier Fico zapowiadał, że Bratysława może zmienić przepisy, aby zyskać większy wpływ na swojego monopolistę gazowego. Fico ostrzegał, że rząd może zwiększyć opodatkowanie firm użyteczności publicznej, jeśli będą nadmiernie zdaniem rządu podnosić ceny energii. Władze Słowacji sugerowały też, że mogą pozbawić zagranicznych wspólników SPP praw do zarządzania spółką. Jest ona właścicielem gazociągów tranzytowych, przez które płynie z Ukrainy większość gazu eksportowanego z Rosji do Europy Zachodniej. SPP jest też praktycznie jednym hurtowym dostawcą gazu dla odbiorców na Słowacji.

Prywatyzację gazowego monopolisty centroprawicowy rząd Słowacji Mikulasa Dziurindy zaczął cztery lata temu. Za 2,7 mld dolarów 49 proc. akcji SPP kupiło konsorcjum niemieckiego E.ON, Gaz de France i Gazpromu. Rosjanie nigdy nie zapłacili za swoje akcje słowackiej firmy i ostatecznie zachował je francuski partner. Rząd Dziurindy wykluczał rezygnację państwa z kontroli nad gazowym koncernem. Od czasu prywatyzacji SPP jest jedną z najbardziej rentownych firm na Słowacji i przeznacza setki milionów euro na dywidendę.