Drugie życie reklamy

Czy firmy zaczną płacić też za te reklamy, które trafiają do widza podczas oglądania nagranego programu?

Dyskusja między stacjami telewizyjnymi a reklamodawcami trwa od niemal siedmiu lat, kiedy na rynku pojawiło się TiVo, pionier nagrywarek z twardym dyskiem umożliwiających przewijanie reklam (wystarczy nacisnąć guzik na pilocie, by nagrany program przewinąć do przodu o 30 sekund).

Dziś firmy płacą tylko za reklamy nadawane "na żywo", bo wychodzą z założenia, że telewidzowie dzięki takim urządzeniom jak TiVo nagminnie unikają reklam. Tymczasem stacje telewizyjne przekonują, że firmy powinny płacić dodatkowo, bo przewijanie reklam nie jest wcale aż tak powszechne. A skoro nie jest, to widzowie oglądają reklamę po raz wtóry, za co reklamodawca już nie płaci. Sęk w tym, że nikt dotąd nie opracował badań, które nie budziłyby zastrzeżeń branży reklamowej.

Spór zamierza rozstrzygnąć właśnie TiVo. Amerykańska spółka uruchamia dział badań - chce sprzedawać informacje o tym, jak jej klienci (ma ich ok. 4,4 mln ) spędzają czas przed szklanym ekranem. Jak twierdzi Todd Juenger z TiVo, cytowany przez dziennik "New York Times", ich klienci niemal połowę czasu przed telewizorem poświęcają na oglądanie nagranych wcześniej programów i przewijają ok. 70 proc. reklam.

Ale TiVo chce dostarczyć reklamodawcom o wiele bardziej szczegółowe dane, które pozwolą im lepiej dostosować kampanie telewizyjne do widza. Juenger jako przykład podaje jedno z badań - okazało się, że mniej widzów przeskakiwało reklamy, w których pojawiały się zwierzęta, o ile emitowano je w przerwie programów przyrodniczych.

TiVo na razie nie będzie mogło w raportach zamieszczać informacji demograficznych o widzach - nie pozwalają na to zapisy w umowach z klientami. Juenger liczy na to, że do końca roku uda się znaleźć sposób, by to zmienić.