Lotos wolał Orlen

Z zakupu przez Orlen litewskiej rafinerii Możejki cieszą się również szefowie Grupy Lotos.

- Lotos znalazłby się jako pierwszy na linii ognia, jeśli Możejki przejąłby któryś z rosyjskich koncernów - uważa Ryszard Kaczmarek z biura maklerskiego Reflex zajmującego się monitorowaniem cen paliw. Według Kaczmarka Lotos stałby się pierwszym celem ewentualnego ataku tanich rosyjskich paliw z Litwy.

Zdaniem analityków Rosjanie, sprzedając po kosztach paliwa do Polski, mogliby bardzo zaszkodzić zarówno Orlenowi, jak i Lotosowi. Niemające własnej ropy polskie spółki nie tylko przegrałyby walkę o rynek. Po kilku latach mogłyby nawet zostać przejęte przez którąś z rosyjskich spółek.

Tę świadomość mają szefowie Lotosu. Jednak i teraz spółkę czeka ostra walka. - Każdy nowy właściciel rafinerii w Możejkach będzie rozglądał się po rynku, chcąc zwiększyć sprzedaż swoich produktów, by inwestycja się szybciej spłaciła. To naturalne. W przypadku Orlenu wiemy, czego się po nim spodziewać - przyznaje Olechnowicz.

Nie ma jednak co kryć, że przejęcie przez Orlen Możejek wzmacnia pozycję PKN, i to nie tylko w Polsce. - Nasz dystans do płockiej spółki powiększył się. Daleki byłbym jednak od stwierdzenia, że jest to marginalizacja Grupy Lotos. Moglibyśmy o niej mówić, gdyby został zastopowany nasz program inwestycyjny - przekonuje Olechnowicz.

Ten jednak stoi pod znakiem zapytania. Zarząd chce rozwijać firmę, przygotował nową strategię rozwoju, ale żeby ją realizować, potrzebne są jasne deklaracje ze strony rządu, czy Lotos nadal będzie działał samodzielnie, czy może po pewnym czasie zostanie wchłonięty przez Orlen. To szczególnie ważne dla banków, które mogłyby pożyczyć pieniądze na inwestycje.

Tymczasem wydaje się, że obecny rząd nie bardzo wie, co w sprawie Lotosu począć. W ubiegłym roku, tuż po tym jak powstał rząd Kazimierza Marcinkiewicza, pojawiły się głosy z resortu skarbu, że obie firmy powinny działać razem.

Później, gdy ceny paliw doszły do rekordowego poziomu, okazało się, że lepiej mieć dwie firmy paliwowe, które będą ze sobą konkurowały.

Według naszych rozmówców z resortu skarbu za samodzielnością Lotosu przemawia głównie to, że najważniejszy zakład tej firmy leży tuż nad morzem. W przypadku wstrzymania dostaw ropy przez Rosjan, a nie jest to wcale nierealne, istnieje możliwość szybkiego uruchomienia dostaw surowca tankowcami.

Lotos posiada także własne niewielkie wydobycie.

Być może więcej w sprawie przyszłości Lotosu będzie wiadomo dziś po walnym zgromadzeniu akcjonariuszy spółki. Prawdopodobnie dowiemy się, czy obecny zarząd, któremu kończy się teraz kadencja, pozostanie na nową.