BPH rozszerza sieć placówek, ale ich los jest niepewny

BPH rozbudowuje sieć placówek partnerskich. Do końca roku chce mieć ich aż 600. Czy po fuzji z Pekao ta atrakcyjna grupa zostanie wystawiona na sprzedaż?

BPH ma dziś największą po PKO BP sieć agencji działających na zasadzie franszyzy. Prowadzą je prywatni przedsiębiorcy, BPH udostępnia im jedynie markę, swoje produkty (kredyty, lokaty) i przyłącza do systemów informatycznych.

Wczoraj bank ogłosił otwarcie już 450. placówki partnerskiej. - Do końca roku chcemy otworzyć kolejnych 150 - pochwalił się nam Ryszard Kiewnel z BPH. Sieć partnerów stanie się wówczas potężniejsza niż własne placówki BPH, których jest obecnie 474.

Partnerzy nie generują wprawdzie tak wysokich obrotów jak własne oddziały banku (to małe placówki niemające pełnej palety produktów), ale znacznie zwiększają zasięg banku i dostęp do potencjalnych klientów. Zarząd BPH chce, żeby na koniec roku aż 20 proc. sprzedaży najważniejszych produktów było realizowane przez sieć placówek partnerskich. Obecnie jest to 5-10 proc.

Jednak los intensywnie rozwijanej sieci partnerskiej wisi na włosku. BPH buduje ją bez zielonego światła od nowego właściciela banku - grupy UniCredito. Włosi chcą połączyć kupiony jesienią ubiegłego roku BPH ze swoim Pekao. W koncepcji fuzji na razie nie ma miejsca na sieć franszyzową. Zresztą Pekao nie prowadził nigdy w Polsce takiej działalności.

Gdyby nowy, "włoski" zarząd BPH (może być powołany już latem) zaczął rozwiązywać umowy z partnerami, sieć licząca 450-600 placówek byłaby nie lada gratką dla innych banków. O rozwoju sieci franszyzowych myślą bowiem konkurenci BPH. Ostatnio pierwszą taką placówkę otworzył np. ING Bank Śląski.

Już wiadomo, że z fuzji zostanie też wyłączona grupa 200 oddziałów (BPH lub obu banków - to nie jest jasne) i sprzedana nowemu właścicielowi. Tak mówi umowa UniCredito z polskim rządem.

O przejęciu w całości sieci placówek partnerskich nie ma mowy (jest mocno rozdrobniona), ale właściciele agencji mogą na własną rękę dogadywać się z innymi bankami. - Mają sprawdzonych klientów i są już znane na lokalnym rynku finansowym - mówi Michał Macierzyński z portalu Bankier.pl.

Co prawda większość partnerów BPH ma w umowach klauzule antykonkurencyjne, ale według naszych nieoficjalnych informacji obowiązują one tylko w przypadku rozwiązania umowy z ich winy, a nie z winy banku.

W BPH nie biorą takiego wariantu pod uwagę. - Rozwój sieci partnerskiej nic nas nie kosztuje, a generuje wielomilionowe dochody. Dlaczego Włosi mieliby ją zlikwidować? Zarżnęliby kurę znoszącą złote jajka - mówią w nieoficjalnych rozmowach pracownicy BPH.