Polska nie chce handlować gazami cieplarnianymi

Komisja Europejska rozpoczyna kolejne dwie procedury dyscyplinujące przeciwko Polsce. Tym razem naraziliśmy się zbyt wolnym wdrażaniem systemu handlu emisjami gazów cieplarnianych

Komisja Europejska rozpoczyna kolejne dwie procedury dyscyplinujące przeciwko Polsce. Tym razem naraziliśmy się zbyt wolnym wdrażaniem systemu handlu emisjami gazów cieplarnianych.

Od stycznia 2005 r. w Unii Europejskiej działa specjalny rynek, na którym firmy z pięciu podstawowych branż gospodarki (w tym elektrownie, huty i cementownie) mogą handlować pozwoleniami na emisję dwutlenku węgla.

Pozwolenia te są corocznie rozdzielane (przez władze narodowe) pomiędzy zainteresowanych za darmo, ale w ograniczonej liczbie.

Jeśli więc jakaś firma nie zainwestuje w bardziej ekologiczne technologie, a zechce zwiększyć produkcję, to musi pozwolenia dokupić. W przypadku niektórych firm nawet zachowanie bieżącej produkcji jest trudne.

Unijny rynek handlu pozwoleniami na emisję CO2 może być jednak także źródłem zysków - firmy, które dużo inwestują w technologie przyjazne środowisku, mogą sprzedać swoją nadwyżkę pozwoleń na europejskim rynku ze sporym zyskiem. Pozwolenia na emisję 1 tony CO2 kosztowało wczoraj aż 28,8 euro.

Ale nie polskie. Nie zostaliśmy jeszcze podłączeni do unijnego systemu elektronicznej rejestracji pozwoleń, bo rząd spóźnił się z rozdziałem narodowej puli pomiędzy firmy i z budową polskiej końcówki elektronicznej bazy danych.

KE zarzuca Polsce jeszcze jedną rzecz - nadal nie przesłaliśmy do Brukseli prognoz emisji gazów cieplarnianych na przyszłe lata, mimo że mieliśmy to zrobić do połowy marca.

Podobną procedurę dyscyplinującą Komisja wszczęła także przeciwko Cyprowi, Grecji, Luksemburgowi, Malcie, Austrii i Węgrom.