Polacy pokochali franka szwajcarskiego, bo kredyty udzielane w tej walucie są średnio o 25-40proc. tańsze od złotowych. Tylko w ubiegłym roku prawdopodobnie aż dwie trzecie z ok. 200 tys. osób, które zaciągnęły kredyty mieszkaniowe, zdecydowało się na franka. - Do niedawna głównym zmartwieniem kredytobiorców były wahania kursów walut. Obecnie sen z powiek spędza tym osobom także wzrost oprocentowania - przyznaje doradca finansowy z firmy brokerskiej Open Finance Anna Rozwód.
To druga podwyżka szwajcarskiego banku centralnego w krótkim czasie (obie - poprzednia była w grudniu - wynosiła 0,25 pkt proc.) W dodatku zapewne nie ostatnia, bo rośnie gospodarka Szwajcarii, a wraz z nią - ryzyko wzrostu inflacji. W efekcie stopa LIBOR, od której zależy oprocentowanie większości kredytów mieszkaniowych we frankach szwajcarskich, wzrosła z 0,2 proc., już do przeszło 1,2 proc.
Zdaniem szefa Domu Kredytowego "Notus" Roberta Pepłońskiego sama podwyżka stóp raczej nie zniechęci amatorów kredytów w szwajcarskiej walucie, bo równocześnie banki zredukowały swoje marże. - Jeszcze w grudniu Bank BPH pobierał 2 pkt proc. marży od klienta, który dysponował 20-proc. wkładem i pożyczał równowartość 100 tys. zł. Obecnie bank doliczyłby temu klientowi 1,25 pkt proc. - potwierdza Maciej Kossowski z Expandera.
Podwyżkę LIBOR odczują więc głównie starzy klienci banków. Anna Rozwód policzyła nam, ile złotówek ubywa z kieszeni kredytobiorcy, który pożyczył w październiku 2004 roku na 20 lat równowartość 200 tys. zł. Ponieważ bank dolicza do trzymiesięcznej stopy LIBOR marżę 2,2 pkt proc., miesięczna rata spłaty wzrosła z 1100 do 1150 zł. Specjalistka z Open Finance uważa, że do końca tego roku LIBOR może wzrosnąć do 1,6 proc., a wówczas rata powiększyłaby się o kolejne 40 zł.
Co w tej sytuacji mają zrobić kredytobiorcy? Doradcy są zgodni: w pierwszej kolejności należy spróbować negocjować obniżenie marży. Ale jeśli bank odmówi, przenieść się z kredytem do innego.
Doradcy kredytowi przestrzegają, że nie zawsze taka operacja ma sens. Opłaca się refinansować kredyt walutowy innym walutowym wtedy, gdy koszty (wynikające na przykład z różnic kursowych) zwrócą się w ciągu trzech lat. Pepłoński ocenia, że przez ten czas oprocentowanie kredytów złotowych i we frankach szwajcarskich, które obecnie różni się przeciętnie o 2-3 pkt proc., niemal się zrówna. Anna Rozwód radzi uzależnić wybór waluty kredytu od okresu kredytowania. - Jeśli decydujemy się na kredyt długoterminowy, franki nadal są opłacalne - uważa. - Złote powinni zaś rozważyć ci, którzy zamierzają szybko spłacić dług. Przy kredycie na dziesięć lat raty w obu walutach zrównałyby się już przy kursie na poziomie 2,7 zł za franka. To w perspektywie najbliższych dwóch, trzech lat całkiem prawdopodobny scenariusz - ostrzega Anna Rozwód.
Szefowa Praedux - Doradztwo Finansowe Ewa Downar zwraca uwagę na jeszcze inny aspekt. - Za kilka lat czeka nas przewalutowanie kredytów złotowych na euro - mówi. - W Niemczech większość banków wzięła na siebie koszty podobnej operacji. A jak będzie u nas? Obawiam się, że kosztami operacji będą obciążani klienci.
Zdaniem Kossowskiego z Expandera na korzyść szwajcarskiej waluty przemawia też to, że stopy procentowe w Szwajcarii zawsze były nieco niższe niż w strefie euro. - Tak więc wcale bym nie przesądzał, że kredyty we frankach przestaną się opłacać. Trzeba po prostu bardziej aktywnie szukać specjalnych ofert - podsumowuje Kossowski.