Kopia decyzji Głównej Prokuratury Wojskowej trafiła do Polski 28 lutego z polskiej ambasady. Sprawa z formalnego punktu widzenia dotyczy kwestii indywidualnej. Wdowa po poruczniku rozstrzelanym w Katyniu domagała się o uznanie go za ofiarę zbrodni stalinowskich w świetle rosyjskiej ustawy z 1991 r. Rosyjska prokuratura wojskowa stwierdziła jednak, że "nie ma podstaw, by porucznika uznać za ofiarę represji stalinowskich".
Takich pozwów rodziny zamordowanych w Katyniu złożyły w pierwszej połowie lat 90. setki. Otrzymywały jednobrzmiącą odpowiedź: sprawa może być rozpoznana dopiero po zamknięciu rosyjskiego śledztwa w sprawie Katynia.
Postanowienie rosyjskiej prokuratury jest pierwsze po umorzeniu śledztwa katyńskiego przez Główną Prokuraturę Wojskową 21 września 2004 r. Przypomnijmy, że wówczas prokuratura uznała, iż nie jest to nieprzedawnialna zbrodnia ludobójstwa, ale przestępstwo pospolite - przekroczenia uprawnień przez urzędników państwowych.
Polska uważa, że celem zbrodni była "eksterminacja polskiej grupy narodowościowej", a zbrodnia była sprzeczna z konwencją genewską o traktowaniu jeńców i kodeksami karnymi Polski i Rosji, co spełnia kryteria ludobójstwa.
Prof. Witold Kulesza - prezes Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu - zwraca uwagę, że w orzeczeniu dotyczącym porucznika znalazło się określenie, iż obejmuje ono również "inne" ofiary Katynia. - Widać z tego, że ma ono charakter precedensowy i prokuratura będzie podobnie postępowała w innych przypadkach.
Uzasadnienie, jakie otrzymała przez polską ambasadę wdowa po poruczniku, głosi, że zgodnie z ustawą z 1991 r. za zbrodnie stalinowskie można uznać wyłącznie te wyroki, które zostały wydane z przyczyn politycznych.
Zdaniem rosyjskich prokuratorów nie znaleziono żadnych dowodów, które świadczyłyby o tym, że jej mąż został rozstrzelany z powodów politycznych. Jak wiadomo, 22 tys. polskich jeńców wojennych, policjantów i urzędników, zostało rozstrzelanych jako wrogowie państwa radzieckiego. Decyzję podpisali członkowie biura politycznego partii bolszewickiej z Józefem Stalinem na czele z wyraźnym zaznaczeniem, że wobec skazanych nie będzie przeprowadzane żadne postępowanie, proces, nie będzie przedstawiany akt oskarżenia.
- Dla mnie to jakiś paradoks, w dekrecie politbiura wyraźnie zaznaczono, że tych ludzi rozstrzeliwuje się bez podstawy prawnej, a teraz prokuratura twierdzi, że nie byli ofiarami represji politycznej, bo nie ma ku temu żadnej podstawy prawnej - powiedział "Gazecie" prof. Kulesza.
Jego zdaniem podłoże takiej postawy rosyjskiej prokuratury może być głębsze. Ustawa z 1991 r. zakłada bowiem, że do odpowiedzialności za represje stalinowskie mogą być pociągnięci nie tylko ci, którzy o tym decydowali, ale także wykonawcy zbrodni - kaci i ci, którzy tworzyli listy rozstrzelanych. Dokładnie taką samą zasadę stosuje się w przypadku zbrodni ludobójstwa, gdy do odpowiedzialności mogą być pociągnięci nie tylko decydenci, ale i wykonawcy.
Skądinąd wiadomo, że osoby biorące udział w zbrodni mogą nadal żyć. W dokumentacji śledztwa katyńskiego przewijają się nazwiska radzieckich enkawudzistów: Soprunienki, Tokariowa i Syromiatnikowa, którzy brali w niej udział, ale w czasie śledztwa zostali wezwani jedynie w charakterze świadków.
Polska nie otrzymała do tej pory uzasadnienia umorzenia śledztwa katyńskiego. Nie otrzymała go również wdowa po poruczniku rozstrzelanym w Katyniu.
Rosyjska prokuratura nie dopuściła również Polski do pełnych akt śledztwa w sprawie zbrodni. - Otrzymaliśmy prawo wglądu do 67 teczek akt. Zawierają one te same dokumenty, które udostępniono nam w połowie lat 90. - mówi prof. Kulesza. - Co ciekawe, zakazano ich kopiowania, choć kopie już znajdują się w Warszawie.
W niedzielę w Polsce odbędą się obchody 66. rocznicy zbrodni katyńskiej. Rok temu Sejm w uchwale określił zbrodnię katyńską jako "ludobójczy mord na jeńcach wojennych" i realizację wspólnego planu III Rzeszy i Stalina oraz jako "eksterminację najbardziej wartościowych i patriotycznych obywateli polskich".
Nie znam treści listu prokuratury do Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, więc trudno mi się odnieść do tego konkretnego przypadku, ale do tej pory praktyka w Rosji była następująca.
W rosyjskim prawie nie ma procedury przyznawania statusu "ofiary represji stalinowskich". Rehabilitacje przeprowadza prokuratura na mocy ustawy z 1991 r. i na wniosek osób pokrzywdzonych w czasach ZSRR. Od jej decyzji można odwoływać się do rosyjskiego sądu. Represjonowani mają prawo do niewielkich, symbolicznych wręcz odszkodowań.
Rosyjscy prokuratorzy od wielu lat stosują zawężającą, legalistyczną interpretację "rehabilitacji" i rozumieją ją jako "przywrócenie praw utraconych na mocy niesłusznego wyroku" wydanego przez sąd lub inną instytucję uprawnioną do wyrokowania w czasach radzieckich. W stalinowskim ZSRR do wydawania wyroków oprócz zwykłych sądów były uprawnione - w różnych okresach - trybunały specjalne, trybunały wojskowe, kolegium specjalne przy NKWD oraz sławetne "trojki", czyli trzyosobowe sądy doraźne, za pomocą których Stalin przeprowadził "wielką czystkę" w latach 1937-38. Jeśli ktoś miał wyrok wydany przez któryś z tych organów, może zostać zrehabilitowany. W innych przypadkach rosyjska prokuratura odmawia.
W okresie zbrodni katyńskiej w Związku Radzieckim poza sądami mogło wydawać wyroki tylko kolegium specjalne przy NKWD. Natomiast polscy oficerowie zostali zamordowani na mocy decyzji Stalina i Biura Politycznego KC WKP(b) z 5 marca 1940 r., która była sprzeczna również z ówczesnym prawem radzieckim. Formalnie nie była wyrokiem i dlatego - zdaniem rosyjskiej prokuratury - nie można jej uchylać, czyli rehabilitować ofiar. Przed kilkunastoma dniami prokuratura generalna posłużyła się podobną argumentacją przy odmowie rehabilitacji cara Mikołaja II zabitego przez bolszewików w 1918 r.
W połowie lat 90. udało się objąć procedurą rehabilitacyjną dwóch Polaków internowanych w czasie II wojny światowej. Internowano ich także bez wyroku sądowego, ale prokuratorom to nie przeszkadzało. Niestety, ten przypadek nie posłużył za prawny precedens do naśladowania.
Memoriał od dawna domaga się zmiany interpretacji ustawy o rehabilitacji bądź nowelizacji, która zapobiegłaby jej zawężającemu odczytywaniu.