Kilka razy w tygodniu po 15 minut wystarczy, aby przemienić sadło w mięśnie - zapewniają przedstawiciele nowej sieci fitness, opowiadając o hicie, którym chcą podbić polski rynek. To Power Plate, urządzenie przypominające platformę wiertniczą, które wibruje z prędkością 30-50 razy na sekundę, doprowadzając mięśnie do naturalnych skurczy. Machina opracowana była z myślą o radzieckich kosmonautach, którym miała wzmacniać mięśnie i kości osłabione podczas wypraw kosmicznych.
Wiele wskazuje na to, że Holmes Place czeka w Polsce wyzwanie na miarę lotu poza orbitę ziemską. Brytyjska sieć to jeden z większych operatorów klubów fitness w Europie. Pierwszy obiekt powstał w Londynie w 1980 r., obecnie spółka ma ich grubo ponad 100 - w Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, Hiszpanii oraz Grecji. Korzysta z niej - przeszło 330 tys. klientów. Obroty Holmes Place to ok. 150 mln funtów rocznie (834 mln zł).
Spółka ekspansję w Polsce zacznie w sierpniu od stolicy. Otworzy dwa kluby - każdy o powierzchni 1,6 tys. m kw. pod marką Shape. Pierwszy w Galerii Mokotów, drugi - w centrum handlowym Arkadia. Oba będą przeznaczone dla młodych yuppie około 30. roku życia o dochodach na "średnim lub wyższym poziomie". Bogaci po czterdziestce na zajęcia fitness będą musieli poczekać do października, kiedy spółka otworzy kolejny klub - 4 tys. m kw. na czwartym piętrze pięciogwiazdkowego hotelu Hilton. W sumie trzy obiekty kosztować będą ok. 6 mln euro (22,5 mln zł). Co dalej? - Kolejne duże miasta - twierdzą Brytyjczycy. - Jeśli uda się w Warszawie - zaznaczają.
Holmes Place wchodzi na rynek, który uchodzi za trudny. W kraju jest ok. 2,2 tys. klubów, w których można ćwiczyć, tyle że rodacy ćwiczyć nie lubią. Co druga osoba powyżej 15. roku życia jako aktywną formę wypoczynku wybiera... spacer - wynika z badań Millward Brown SMG/KRC.
Polacy niechętnie sięgają też do portfela, gdy przychodzi im płacić za zajęcia sportowe lub rekreacyjne. Jak wynika z badań firmy badawczej IMAS International - o ile w 2004 r. kobiety korzystające z płatnych zajęć rekreacyjnych wydawały na ten cel średnio 248 zł (w ciągu sześciu miesięcy), to rok temu - już tylko 160 zł. U mężczyzn wydatki te wzrosły nieznacznie - z 202 zł do 205 zł.
Podczas gdy w Wlk. Brytanii przychody klubów to blisko 3 mld euro, a w Niemczech - ponad 2,6 mld euro, w Polsce to tylko 192 mln euro - wynika z danych Deutsche Sportstudio Verband.
Inny problem - dla części rodaków fitness kluby są metroseksualne i niemęskie. Miłośnicy klasycznych siłowni określają je nawet pogardliwie "wystawą trampków". Określenie pochodzi od tego, że w fitness klubie ma być mało ważne, co się ćwiczy, a istotne, w jakim ubraniu się to robi.
Wreszcie dla sporej części społeczeństwa stawki za wejście do fitness klubu są zaporowe. Holmes Place co prawda nie podał jeszcze cen karnetów, ale już w tym momencie zadeklarował, że na jego usługi stać będzie od 5 do 10 proc. mieszkańców Warszawy.
Prawdopodobnie mogą one być wyższe niż w bezpośrednim konkurencie brytyjskiej sieci, rodzimym Gymnasionie, gdzie miesięczny abonament kosztuje 125-199 zł. A ten rynek jest niezwykle wrażliwy na ceny.
Siedem lat temu, kiedy hokeista Mariusz Czerkawski oraz skoczek wzwyż Jacek Wszoła otwierali pierwszy klub Gymnasion, chętni - mimo wysokich cen - walili drzwiami i oknami. Wystarczył jednak chwilowy kryzys gospodarczy, aby z usług fitness zrezygnowały firmy, które wykupywały karnety swoim menedżerom. Gymnasion, aby przetrwać, musiał gwałtownie obniżyć ceny wejściówek i renegocjować umowy najmu.
Gymnasion nowego konkurenta się nie boi. - Nie czujemy się zagrożeni - twierdzi Ireneusz Wesołowski, prezes spółki. Polska firma ma dziesięć klubów, a do końca roku chce otworzyć kolejne osiem: w Łodzi, Krakowie, Bydgoszczy, Warszawie, Płocku oraz Katowicach.
- Zmieni się tylko tyle, że zostaną pokazane europejskie standardy usług - tak wejście nowego gracza komentuje Adam Kohnke, prezes Polskiego Związku Fitness i Wellness. - U nas w kraju jeszcze wiele się improwizuje.
Kohnke dodaje, że rodzime kluby fitness są wciąż za mało aktywne - ograniczają się tylko do ułożenia programu zajęć. Głównym źródłem ich dochodów są karnety, lecz zupełnie nie wykorzystują możliwości wyciągnięcia z portfela klienta dodatkowych pieniędzy, np. oferując w barkach specjalistyczne odżywki, proponując masaże czy odzież sportową. - Dalece niedoceniane są usługi dodatkowe, a mogą one przynieść nawet do 25 proc. dochodów z karnetów - zapewnia Kohnke.
Przyszłościowym interesem mogą być również kluby fitness wyłącznie dla kobiet.
Gymnasion otworzył trzy takie placówki o nazwie Women. - Wiele kobiet, aby zacząć ćwiczyć, potrzebuje bardziej kameralnych i intymnych miejsc. Ten segment będzie się dynamicznie rozwijał - twierdzi Wesołowski.
Dlatego Gymnasion przygotowuje się do otwierania kolejnych takich klubów w systemie franczyzy (za opłatą inne firmy będą mogły używać marki Gymnasion). Wszystko po to, by dotrzeć do mniejszych miejscowości - liczących ok. 50 tys. mieszkańców.
Na drodze do sukcesu Brytyjczykom i ich konkurentom z Gymnasionu może jednak stanąć także lenistwo. Ponad milion osób, aby zrzucić zbędne kilogramy, nie idzie ćwiczyć, ale sięga po środki odchudzające. Aż jedna trzecia zażywa je częściej niż raz dziennie. Największą popularnością cieszą się takie marki jak Figura, Herbalife czy Super Linia (dane SMG/KRC).
- Koledzy namawiali mnie, bym zapisał się z nimi na fitness - mówi Paweł, pracownik jednej z dużych firm medialnych. - Ale nie dałem się przekonać.
Zamiast 100 zł miesięcznie, Paweł wydaje...10 zł na paczkę czerwonej herbaty. I twierdzi, że efekty są porównywalne. - W ciągu miesiąca straciłem prawie 3 kg - dodaje. - Moja koleżanka 8! Po co mi ćwiczenia?