Szczyt WTO: znów pogadają i nic?

Dziś zaczyna się szczyt Światowej Organizacji Handlu. - Przełom w negocjacjach, jak liberalizować handel na świecie, jest na razie niemożliwy - studził optymistów Peter Mandelson, unijny komisarz ds. handlu. Szczyt WTO: znów pogadają i nic?

Na szczycie WTO w Hongkongu ministrowie ds. handlu 149 krajów mają ustalić, jak obniżać cła na świecie, by gospodarka globalna szybciej rosła.

Różnice interesów są ogromne. Kraje rozwijające się z grupy G20, którym przewodzą Brazylia i Indie, chcą otwarcia unijnego rynku towarów rolnych. Unia proponuje spore obniżki - średnio cła na towary rolne miałyby spaść o 47 proc., ale dla G20 to za mało. - Dopóki kraje zamożne nie będą chciały otworzyć swoich rynków rolnych, nie ma mowy o porozumieniu - podkreślał w poniedziałek Celso Amorim, minister ds. handlu Brazylii.

Z kolei Unia chce otwarcia rynków krajów rozwijających się na swoje towary przemysłowe i usługi, a Brazylia i Indie mówią "nie", bo boją się wpuścić konkurencję.

Kraje rozwijające się naciskają na Unię, jak mogą. Wczoraj w Victoria Park, gdzie gromadzą się demonstrujący przeciwko szczytowi WTO, występował przed grupą alterglobalistów główny negocjator Indii Gopal Pillai. Pod gigantyczną planszą "WTO precz od rolników" gromił Unię za to, że nie chce otworzyć swoich rynków. Dostało się też USA za subsydia, jakimi dotuje swoich farmerów. - Niech kraje zamożne pamiętają, że możemy je pozwać w WTO za zamykanie rynków! G20 chce porozumienia, ale nie za wszelką cenę. To musi być porozumienie dobre dla krajów rozwijających się - mówił Pillai. Takie pozwy to groźna i skuteczna broń, o czym UE niedawno się przekonała - na mocy wyroku WTO Unia musiała zmienić swój system dopłat dla sektora cukrowego.

Mimo że potęgi handlowe nie mogą się dogadać w sprawach najważniejszych, to za wszelką cenę chcą uniknąć porażki szczytu - takiej, jaka miała miejsce w Cancun dwa lata temu. Wówczas nie udało się ustalić nic, konferencja skończyła się fiaskiem. Postanowiono, że teraz w Hongkongu trzeba ustalić przynajmniej to, jakie ułatwienia handlowe dostaną kraje najuboższe, takie jak np. Czad, Ghana czy Mali.

- Jeżeli to się uda, to całe negocjacje zbliżą się do ludzi, nabiorą ludzkiego wymiaru - argumentował Peter Mandelson.

O jakich ułatwieniach mowa? Kraje najuboższe, gdzie większość obywateli żyje za mniej niż 1 dol. dziennie, mają dostać bezcłowy i bezkontyngentowy dostęp do rynków krajów zamożnych. To by oznaczało, że kraje najuboższe bez przeszkód mogłyby eksportować swoje surowce. Jak wyliczył Bank Światowy, jeżeli takie ułatwienia w handlu weszłyby w życie, z nędzy wydźwignęłoby się przynajmniej 35 mln ludzi na świecie w ciągu najbliższych pięciu-dziesięciu lat.

Na ulicach Hongkongu coraz więcej demonstrantów. Niosą hasła, że WTO powinna zostać jak najszybciej rozwiązana, bo szkodzi światu i produkuje biedę. Demonstrantów przyjechało już ponad 10 tys., będą mogli wyrazić swoją niechęć wobec najpotężniejszej na świecie organizacji gospodarczej tylko w ściśle wytyczonych obszarach. W poniedziałek wieczorem policja zamknęła część Wan Chai - biznesowej dzielnicy, w której obradują ministrowie. Barykady wypełnione wodą opasują centrum konferencyjne, od strony morza teren patrolują łodzie policji. Do centrum nie dostanie się nikt oprócz akredytowanych delegatów, prasy i organizacji pozarządowych dysponujących przepustkami.

Władze obawiają się przede wszystkim radykalnych koreańskich farmerów. Dwa lata temu, podczas szczytu w Cancun, jeden z nich popełnił samobójstwo w proteście przeciwko otwieraniu koreańskiego rynku ryżu.

Władze Hongkongu nie chciały też wczoraj wpuścić słynnego Jose Bove, francuskiego przywódcy alterglobalistów. Zatrzymały go na lotnisku i chciały odesłać tym samym samolotem do Paryża, ale po interwencji rządu Francji Bove znalazł się w Hongkongu.

Ulice patroluje policja, zawieszono część połączeń promowych. Część sklepów i restauracji jest zabezpieczona dyktą i zamknięta. Ale ulica w Hongkongu nie boi się demonstrantów.

- Nie, nie zamykamy restauracji - mówi Lisa, kelnerka jednej z restauracji położonych o pięć minut piechotą od centrum konferencyjnego. - Ludzie muszą jeść, biznes musi się kręcić. Przeżyliśmy SARS, to i WTO nam nie zaszkodzi - dodaje z uśmiechem.

Start 6. Konferencji Ministerialnej WTO dziś rano. Wtedy również ruszą pierwsze poważne demonstracje.