Polskę ogarnia szał "kościelnych rozwodów"

Polskę ogarnęło prawdziwe szaleństwo ?kościelnych rozwodów?. Na unieważnienie małżeństwa czekają i 75-letni rolnik z Lubuskiego, który zamierza ożenić się po raz drugi, i znana serialowa aktorka

Teraz tylko w samej Warszawie do sądu metropolitalnego trafia rocznie około 600 spraw o unieważnienie małżeństwa. W latach 80. było ich zaledwie 80!

Iwona, 34-letnia księgowa, jest jedną z osób, które starają się o unieważnienie ślubu. Jej małżeństwo z Jackiem szybko okazało się pomyłką, w dodatku mąż zataił przed nią, że nie może mieć dzieci. Zachęcona przez znajomych, którzy też starają się o unieważnienie swojego małżeństwa, kilka miesięcy temu złożyła pozew.

- Jestem wierząca. Chcę mieć czystą kartę i wziąć drugi ślub kościelny z mężczyzną, z którym teraz jestem - opowiada kobieta. Liczy, że sprawa zakończy się jeszcze w tym roku.

Paweł, 36-letni monter z Podbeskidzia, chciał uszczęśliwić rodziców (mieszkają w małej miejscowości), obecną dziewczynę i siebie. Był załamany, bo żona - jak w kiepskim serialu - zaszła w ciążę z jego przyjacielem. Gdy urodziła synka, wyprowadził się z domu i wystąpił o unieważnienie związku. Dostał je dwa lata później - dowiódł przed sądem, że żona nie rozumiała treści przysięgi małżeńskiej, tylko mechanicznie powtarzała ją za kapłanem.

Paweł jest szczęśliwy, ale żenić się po raz drugi na razie nie zamierza. - Chodziło o zamknięcie pewnego, bardzo przykrego rozdziału z przeszłości. No i życie w zgodzie z własną wiarą - wyjaśnia.

Bo panna pokłóciła się o kolor butów

Pod względem popularności unieważniania ślubów kościelnych Polska wskoczyła na trzecie miejsce na świecie - po USA i Włoszech. W zeszłym roku o unieważnienie wystąpiło u nas 2 tys. par (o 500 więcej niż przed dwoma laty). Sądy biskupie unieważniły 1,5 tys. związków, dwa lata temu - tysiąc.

Małżonkowie wykorzystują najczęściej tzw. kanon 1095, czyli jeden z artykułów z kodeksu prawa kanonicznego. Mówi on o niezdolności do podjęcia obowiązków małżeńskich, np. o niedojrzałości emocjonalnej i psychicznej partnera (powodem może być nawet kłótnia panny młodej z mamą o kolor ślubnych butów).

Skargę powodową, czyli pozew, rozpatruje trzech sędziów kościelnych. Przesłuchają oni świadków, zbierają dowody, ale nigdy nie dochodzi do konfrontacji małżonków. Gdy sąd orzecze ważność/nieważność małżeństwa, wyrok trafia z urzędu do II instancji i staje się prawomocny. Jeśli któraś ze stron jest niezadowolona, może się poskarżyć do Roty Rzymskiej w Watykanie.

Nieważność małżeństwa (duchowni nie dopuszczają nazwy "rozwód kościelny") może też zostać orzeczona, jeśli narzeczeni zawarli je, by zrobić przyjemność rodzinie, albo z przymusu, są silnie uzależnieni psychicznie od rodziców, nie uprawiają seksu (np. z powodów fizjologicznych czy przez zatajoną przed ślubem impotencję).

www.rozwódkościelnywezmę.pl

Na internetowych forach dyskusyjnych aż kipi od postów od ludzi, którzy chcą wziąć "rozwód kościelny", ale nie wiedzą, jak to zrobić. Studenci, architekci, dyplomaci, urzędnicy, nauczyciele, lekarze czy artyści proszą o pomoc innych internatów.

Małgorzata Baran, absolwentka prawa kanonicznego ze Stalowej Woli, często odpowiada na takie posty doradzając, jak unieważnić małżeństwo. - Bywa, że tygodniowo zgłasza się do mnie kilka osób z całej Polski, przy czym najwięcej z Warszawy - opowiada Baran.

Jak grzyby po deszczu wyrastają biura zajmujące się "rozwodami kościelnymi". Krzysztof Borkowski z Warszawy prowadzi kancelarię, w której oprócz cywilistów i psychologów zatrudnia kilku specjalistów od prawa kanonicznego. Pomagają napisać pozew i radzą, jak się zachować w sądzie. - Sprawa trwa zwykle do dwóch lat i kosztuje w sądzie kościelnym ok. 600-800 zł. Orzekają one nieważność w około 70 proc. przypadków - dowodzi Borkowski.

Napisanie pisma w jego kancelarii kosztuje - w zależności od zawiłości sprawy - od kilkudziesięciu do kilkuset zł.

Znajomi powiedzieli, że teraz będzie trudniej

Skąd taka popularność "rozwodów kościelnych"? Księża i specjaliści prawa kanonicznego twierdzą, że ludzie dawniej zwyczajnie o nich nie wiedzieli. Do tego doszły błędne informacje o niedawnej instrukcji Watykanu.

- Ma ona sprawić, że o unieważnienie małżeństwa nie będzie już tak łatwo. Znajomi, którzy też złożyli pozew, poradzili mi, żebym się pospieszyła. Uzbierałam więc trochę grosza i pobiegłam do sądu - przekonuje Iwona.

Chodzi jej o instrukcję "Dignitas connubii", czyli "Godność małżeństwa", która niedawno trafiła do Polski z Watykanu.

- Ten dokument nie zmienia nic w obowiązującym kodeksie prawa kanonicznego z 1983 r. - przekonuje ksiądz Mariusz Stasiak z sądu biskupiego w Toruniu. Chodzi jedynie o ujednolicenie procedur w całym Kościele. Przed jego wydaniem inaczej wyglądały unieważnienia w Sandomierzu, a inaczej - w Szczecinie.