IPN od kilku miesięcy sprawdza, czy figurujący w aktach dotyczących kolaboracji z hitlerowcami Janusz Kobylański to sponsor o. Tadeusza Rydzyka, który obecnie używa imienia Jan. Pewne jest już, że była to osoba pochodząca z rodziny 82-letniego dziś milionera. - Ustaliliśmy, że postępowanie w sprawie zadenuncjowania żydowskiej rodziny na gestapo toczyło się przeciwko jego ojcu Stanisławowi oraz przeciw jednemu z jego trzech synów - mówi prokurator Piotr Dąbrowski, który prowadzi śledztwo. - Ponad wszelką wątpliwość któryś z nich uczestniczył w tym procederze.
Który? Tego IPN nie jest jeszcze pewien. Instytut ciągle stara się dotrzeć do braci Jana Kobylańskiego, ale jak dotąd z żadnym nie nawiązał kontaktu. Ustalono jedynie dane jednego z nich. - Osoba ta w 1946 r. poszukiwała Jana, podając się za jego brata - mówi Dąbrowski. - Nie wiemy jednak, czy jeszcze żyje.
O trzecim z braci Kobylańskich wszelki słuch zaginął.
Śledczy ustalili także, że zadenuncjowana przez Kobylańskich rodzina została zatrzymana przez gestapo i odesłana do getta, ale hitlerowcy jej tam nie zamordowali. - Dotarliśmy do zeznań pośrednika załatwiającego wówczas dokumenty, z których wynika, że spotkał się później z tą rodziną w Warszawie - kończy prokurator.
Jeśli IPN potwierdzi, że Jan Kobylański jest zamieszany w tę sprawę, prawdopodobnie będzie sporządzony wniosek o jego ekstradycję, co niespełna pół roku temu zapowiadał minister sprawiedliwości Andrzej Kalwas.