Pierwszy muzyczny dzień Przystanka Woodstock w Kostrzynie stał pod znakiem świetnych koncertów polskich i niemieckich kapel. Ponad 100 tys. publikę zaskoczył show wschodzącej gwiazdy niemieckiego rocka, zespół Knorkator. Demoniczny łysy wokalista z monstrualnym tatuażem na pół ciała wystąpił w srebrzystym kobiecym kostiumie kąpielowym. Quasioperowym śpiewem parodiował amerykański rap i popową ikonę Boney M. Ze sceny rzucał w publiczność konfetti i karmił chlebem.
Doskonale wypadli weterani polskiego punka Moskwa i KSU. Po nich temperaturę podniósł Die Toten Hosen. Koncert kończył się nieprzyjemnie. Jurek Owsiak wyprosił kapelę ze sceny po ostatnich dźwiękach, gdy okazało się, że występ nie został zarejestrowany przez operatorów Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Łącza przerwała ekipa techniczna Die Toten Hosen. - Jednego chcemy, żeby traktowano nas z szacunkiem. Tego wymagamy od siebie i od innych. Koniec koncertu - ogłosił Owsiak. Odpowiedziały mu gwizdy niemieckich fanów, którzy zaczęli opuszczać pole przed gigantyczną sceną, nie czekając na wydarzenie tegorocznego Woodstocku - koncert Lao Che, poświęcony Postaniu Warszawskiemu.
Lao Che słuchało w skupieniu najwierniejszych kilkadziesiąt tysięcy widzów. Niektórzy zakładali na ręce biało-czerwone opaski ze znakiem Polski Walczącej. Koncert miał coś z misterium i na pewno przejdzie do historii wszystkich Woodstocków.
Z pierwszych raportów PKP wynika, że koleją do Kostrzyna przyjechało 250 tys. osób. Składy dojechały w dobrym stanie. W pociągach PKP odnotowała dziesięciokrotnie mniej zniszczeń niż przed rokiem.
Policja też nie ma zastrzeżeń. - Przystanek oceniam jako bardzo bezpieczny - mówi zastępca komendanta lubuskiej policji Zygmunt Magniewski. Policja odnotowała jedynie drobne kradzieże plecaków.
Dziś na Woodstocku zagrają m.in Fronside, Krzysztof "Jary" Jaryczewski, niemiecki Beatsteaks, Raz, Dwa, Trzy i amerykańscy weterani metalu Without End.