Chińska firma naftowa CNOOC (czyt. szi-nuk) to trzeci co do wielkości chiński koncern tej branży. Oferował za kalifornijski Unocal 18,5 mld dol. - prawie o 1,5 mld więcej od rywala, amerykańskiego Chevronu. W środę zarząd Unocalu zadecydował, że woli mniej, ale bezpieczniej. Na osłodę Chevron nieco podniósł stawkę z pierwotnych 16,5 mld do 17,1 mld dol.
To może być już koniec boju o Unocal w który zaangażowała się cała polityczna Ameryka. Izba Reprezentantów uchwaliła rezolucję zapowiadając, że w razie przyjęcia chińskiej oferty zwróci do prezydenta, by ją zablokował.
Chińczycy włączyli się do przetargu w kwietniu. Chevron, który zgłosił się wcześniej, miał już do tego czasu wszystkie konieczne zgody. Chińczycy przebili go ceną i czekali. W bitwie o Unocal za grube pieniądze doradzał im znany bank inwestycyjny Morgan Stanley. Wspomagały go amerykańskie firmy PR-owskie The Brunswick Group i Public Strategy.
Odrzucając chińską ofertę zarząd Unocalu tłumaczy, że CNOOC potrzebuje pół roku na uzyskanie zezwoleń. Oczywiście zakładając, że sprawa by nie utknęła wcześniej w komisji Kongresu USA ds. inwestycji, która bada je pod względem bezpieczeństwa.
Chiński koncern był gotowi na ustępstwa. Obiecał utrzymać zatrudnienie i sprzedać amerykańską część rezerw Unocalu, uznaną przez część Kongresu za strategiczną. Przekonywał, że zależy mu przede wszystkim na azjatyckiej części rezerw naftowo-gazowych Unocalu: w Azji Środkowej, Indonezji i Tajlandii. Nie musieli przekonywać o ogromnych potrzebach energetycznych Chin, których gospodarka wzrosła w drugim kwartale o 9,5 proc. i które są w 40 proc. zależne od importu.
Przeciwnicy oferty byli nieugięci - Nie bądźmy tacy naiwni by uważać, że chodzi tylko o handel - ostrzegł były szef CIA James Woolsey. O co innego mogło chodzić? Woolsey tego nie powiedział wprost, ale nieufność budzi m.in. fakt, że CNOOC jest w 70 proc. państwowy. Jego prezes Fu Chengyu, wychowanek uczelni amerykańskiej, to wysoki urzędnik komunistyczny. Uważa się też, że samego CNOOC nie stać by było na tak astronomiczną ofertę.
W tle całej sprawy tkwi amerykańska nieufność do chińskich komunistów. Klimat niepewności podsycił tydzień temu jeden z chińskich generałów, który zagroził USA atakiem nuklearnym w sytuacji konfliktu o Tajwan. To gwóźdź do trumny chińskiej oferty na Unocal - komentowano.
Chińczycy nie dają jednak za wygraną. - Nasza oferta jest lepsza - powiedział w środę reprezentujący Ray Bashford z The Brunswick Group. Ostateczną decyzję podejmą 10 sierpnia akcjonariusze Unocal na walnym zgromadzeniu. Wtedy okaże się czy ze względów patriotycznych skłonni są zaakceptować, że ich akcje będą warte nie 67, a 63 dol. za sztukę.