ABW sprawdza Pakistańczyka

Lubelska delegatura ABW wszczęła wczoraj śledztwo, które ma wyjaśnić, czy przebywający w Lublinie Pakistańczyk ma związek z zamachami terrorystycznymi w Londynie

Wszystko zaczęło się w piątek, dzień po tragedii w stolicy Wielkiej Brytanii, kiedy na adres jednego z lubelskich banków dotarł mail grożący świętą wojną ("teraz zobaczycie, jak wygląda prawdziwy dżihad"). Śledczy ustalili, że jego nadawcą jest 47-letni Akmal S., Pakistańczyk z brytyjskim paszportem mieszkający w Lublinie. Mężczyzna został przesłuchany, ale ABW nie zastosowała wobec niego żadnych sankcji.

Pakistańczyk od kilku tygodni znany jest już lubelskim specsłużbom. W czerwcu groził lubelskiemu radnemu Dariuszowi Jeziorowi z PiS. - Akmal S. straszył mnie atakami terrorystycznymi. To miała być zemsta za to, że ratusz nie był zainteresowany budową w mieście meczetu, o co zabiegał Pakistańczyk - opowiada Jezior, który jeszcze w czerwcu zawiadomił policję, a ta doniosła na Akmala S. ABW.

Do wczoraj postępowanie w sprawie gróźb Pakistańczyka było owiane ścisłą tajemnicą. Dopiero w środę ABW zorganizowała konferencję prasową. Rzeczniczka Agencji Agata Studenny poinformowała, że Akmalowi S. nie postawiono dotąd żadnych zarzutów.

Akmal S. w wieku kilku lat opuścił Pakistan. Jego rodzice osiedlili się w Londynie. Mężczyzna prowadził tam małą firmę taksówkową, która miała zbankrutować. W Anglii ożenił się z mieszkanką Lublina. Przed siedmiu laty przyjechał do Polski. W Lublinie wynajmuje luksusowe mieszkanie. Bardzo słabo mówi po polsku. Zajmuje się handlem.

Jego była asystentka powiedziała dziennikarzom, że Akmal S. tygodniowo otrzymywał po kilka przekazów pieniężnych. - Wiele pochodziło z państw arabskich. Tłumaczył mi, że przyjechał do Polski nieść pokój - opowiadała. Kobieta zrezygnowała z pracy u Pakistańczyka, po tym jak zobaczyła w jego biurze ulotki nawołujące do świętej wojny.