Stanisław Marcinkowski od 13 lat kieruje szpitalem w Torzymiu. Przez kilka miesięcy ub.r. spóźniał się od kilku do kilkunastu dni z zapłatą podatku od pensji pracowników.
- Zawsze wyznaję zasadę, że jeśli mam wybierać między życiem pacjenta a innymi zadaniami, wybieram to pierwsze. I dlatego teraz jestem przestępcą - stwierdza Marcinkowski. Zapewnia, że co miesiąc stoi przed dylematem, czy w pierwszej kolejności kupić leki, żywność, olej do ogrzewania szpitala czy zapłacić na czas podatek.
Urząd skarbowy w Sulęcinie uznał, że dyrektor popełnił przestępstwo i przekazał sprawę do sądu. Izba skarbowa, której podlega US w Sulęcinie tłumaczy: "Płatnik lub inkasent, który pobranego podatku nie wpłaca w terminie na rachunek właściwego organu, podlega karze grzywny do 720 stawek dziennych albo karze pozbawienia wolności do lat 2, albo obu tym karom łącznie. Kodeks nie przewiduje wyjątków. W tej sytuacji naczelnik urzędu skarbowego miał obowiązek przeprowadzenia postępowania".
Nie pomogło to, że dyrektor wszystkie należności razem z odsetkami już uregulował, choć NFZ zalega jego szpitalowi blisko 8 mln zł. Połowa tej kwoty wynika ze słynnej ustawy 203 na podwyżki pracownikom. Reszta to ponadlimitowe przyjęcia pacjentów.
- Gdyby NFZ mi zapłacił, przekazywałbym podatek na czas - mówi dyrektor. - A tak dochodzi do paranoi, skarb państwa nie płaci za moją działalność, a jednocześnie karze mnie, bo spóźniam się z zapłatą dla niego.
Co prawda kilka tygodni temu US (tłumacząc się względami społecznymi) skierował do sądu wniosek o warunkowe umorzenie postępowania przeciwko dyrektorowi, jednak sąd nie musi go uwzględnić. Adwokat dyrektora Włodzimierz Sawicki też sprzeciwia się umorzeniu: - Mój klient chce być całkowicie uniewinniony. Ze względu na nieregularność wpłat z NFZ sytuacja z opóźnieniem w płaceniu podatku może się powtórzyć. Wtedy automatycznie umorzenie zostanie uchylone i dyrektor może trafić do więzienia - tłumaczy. Proces przesunięto na 13 lipca. Będzie to pierwsza tego typu sprawa w kraju.
Podatki z opóźnieniem płacą jeszcze co najmniej trzy inne lubuskie szpitale, w całym kraju może ich być kilkadziesiąt.