Nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt uchwalona niedawno przez Sejm miała - według rządu, który był jej pomysłodawcą - rozwiązać problem zagrożenia ze strony agresywnych psów. Senat uznał ją za prawny bubel. Jednak Sejm odrzucił uchwałę Senatu. Teraz nowelizację zawetował prezydent Aleksander Kwaśniewski.
Ustawa nakazywała właścicielom psów ras uznanych za agresywne i psów "w typie" tych ras uzyskiwanie pozwolenia na ich posiadanie w trybie podobnym do tego, który obowiązuje przy pozwoleniu na broń, szkolenie psa i wykupienie ubezpieczenia od ewentualnych szkód spowodowanych przez niego. Za niedopełnienie tych obowiązków miała grozić grzywna lub więzienie. Poza tym zakazywała spuszczania ze smyczy psów łącznie ze szczeniakami - chyba że będą w kagańcu (psy, w tym szczeniaki, ras agresywnych nie mogłyby być w ogóle spuszczane). Senator Teresa Liszcz, autorka przyjętego przez Senat wniosku o odrzucenie ustawy, argumentowała, że spowoduje to powszechne zagrożenie ze strony wałęsających się psów wyrzuconych przez właścicieli, którzy nie będą chcieli przechodzić żmudnych i kosztownych procedur uzyskiwania pozwolenia. I że ustawa nie precyzuje np. co ma się stać z psami, których właściciele nie dostaną pozwolenia, ani kto ma stwierdzać i na jakiej podstawie, czy pies jest "w typie rasy". Prezydent podzielił te argumenty. I wskazał, że ustawa nie rozwiązuje problemu nielegalnych hodowli i handlu psami ras uznanych za agresywne.
- Będziemy się starali, by następny Sejm przyjął przepisy zakazujące handlu niebezpiecznymi rasami psów i ich mieszańcami i obowiązek ich kastrowania - mówi Ewa Gebert z prowadzącego schroniska dla psów stowarzyszenia OTOZ Animals. - Trzeba wprowadzić kary za brak opieki nad psem. Jeśli dochód z nich szedłby do kasy gminy czy miasta, jest szansa, że lokalne władze zadbałyby o egzekwowanie właściwego dozoru nad psami.
