W pożarze w nocy ze środy na czwartek zginęły cztery osoby, a osiem z objawami zatrucia dymem znalazło się w szpitalu. Budynek został doszczętnie zniszczony.
Ze wstępnych ustaleń śledztwa wynika, że 23-latek oraz jego dwaj koledzy spotkali się około 23 w nocy na drugim piętrze klatki schodowej. Mieli ze sobą butelkę z łatwopalnym płynem, a w niej nasączoną szmatę. Część płynu wylała się i została przez nich zapalona. Podejrzani wystraszyli się i uciekli nie gasząc ognia. Ten gwałtownie się rozprzestrzenił i błyskawicznie ogarnął drewniane schody i podesty.
Już w dniu pożaru policja powołała specjalną grupę śledczą. Szybko okazało się, że zeznania 23-letniego mieszkańca spalonego budynku są niespójne.
Za podpalenie kamienicy dwaj starsi sprawcy staną przed sądem, a najmłodszy odpowie przed sądem rodzinnym.
W pożarze zginęło w środę 40-letnie małżeństwo i ich 14-letnia córka oraz 70-letnia kobieta. 23-latek, który przyznał się do winy twierdzi, że miał to być niewinny wybryk. Wszyscy trzej przyznają się do winy. Wyjaśniają także, że już wcześniej podpalali drzwi w innych kamienicach.