Na drzwiach wywieszono kartkę z napisem "Ostrzegawczy Strajk Okupacyjny", nikt nie mógł do radia wejść ani wyjść. Związkowcy z sześciu związków domagają się m.in. wypłaty nagród jubileuszowych, podwyższenia pensji, przywrócenia na antenę niektórych audycji.
Zarząd spółki ocenił postulaty jako "mierne", a akcję protestacyjną uznał za bezzasadną. Prezes radia Krzysztof Jędrzejczak twierdzi, że sytuacja finansowa spółki jest dobra, a pod względem technicznym rozgłośnia jest najlepsza w Polsce, porównywalna nawet z BBC. Na zarobki - zdaniem zarządu - pracownicy też nie mogą narzekać. - Średnia zarobków dziennikarzy wynosi 3,6 tys. zł brutto - powiedział Miłosz Wika, członek zarządu Radia Łódź.
Część pracowników radia mówi, że podtekstem strajku jest chęć pozbycia się prezesa spółki Krzysztofa Jędrzejczaka, który uważany jest za człowieka posła Andrzeja Pęczaka. Jeśli strajk ostrzegawczy nie przyniesie rezultatów, związkowcy zapowiadają 12-godzinny strajk okupacyjny. Nie wykluczają też przerwy w emisji programu. W 1997 r. podczas strajku w tej rozgłośni emisję programu przerwano dwukrotnie.