Za ostatni grosz kupię dziś chociaż lek

Agresywna promocja aptek, które sprzedają refundowane leki za 1 grosz wyciąga miliony z pieniędzy podatników. Opłacone przez budżet lekarstwa w dużej części trafiają na śmietnik

Sześćdziesiąt opakowań leków na padaczkę przyniósł do gdyńskiej apteki starszy mężczyzna. Tłumaczył, że to po bliskiej osobie, która już ich nie potrzebuje, bo zmarła. Stanisław Kalicki, właściciel apteki, musiał leki przyjąć, ale nikomu nie może ich przekazać - nie wiadomo, jak były przechowywane wcześniej. - Muszę je zutylizować - mówi.

W piecu spali się kilkanaście tysięcy - pacjent zapłacił za opakowanie tylko 1 grosz, ale państwo dołożyło do każdego pudełka ponad 30 zł.

- Pacjenci korzystają z jednogroszowych promocji i chomikują leki - mówi aptekarz. - To prawdziwa plaga. Chodzą po różnych lekarzach, każdego proszą o nową receptę. W domach rosną sterty opakowań, których nikt nie jest w stanie skonsumować i prędzej czy później wyrzuca się to na śmietnik.

Gromadzenia lekarstw nauczyły Polaków apteki, które walcząc o klienta, dokonują cudów, aby lek sprzedać najtaniej. Stąd promocje "leki za 1 grosz" zainicjowane przez litewską sieć Euroapteka i podchwycone przez praktycznie wszystkie apteki w kraju.

- Pacjent, który w tym roku kupi najwięcej leków w aptece w Białymstoku, dostanie w prezencie samochód - mówi Andrzej Wróbel, prezes Naczelnej Izby Aptekarskiej w Warszawie. - I to niezły: fiata pandę. Akcje promocyjne białostockich aptek są tak agresywne i skuteczne, że budżet tamtejszego oddziału NFZ jest już grubo przekroczony. Budżety z tego powodu przekroczyły też oddziały NFZ m.in. we Wrocławiu i w Gdańsku.

- Od razu widzę, na jaki lek jest promocja w Trójmieście, bo skacze nam refundacja - mówi Beata Misiewicz-Jagielak z pomorskiego NFZ. - Po receptach, których wypisywanie kontrolujemy, widać, że ludzie robią zapasy.

Wystarczy się też przejść po aptekach, by to zauważyć: - Kiedyś klient kupował dwa opakowania pasków dla diabetyków na miesiąc - usłyszeliśmy w aptece Przy Polmedzie w Starogardzie Gdańskim. - Teraz sześć albo dziesięć, bo są w promocji.

W zeszłym roku pomorski Fundusz wydał na refundowane lekarstwa ok. 364 mln zł - to 22 proc. całego budżetu NFZ w Gdańsku. W tym roku będzie jeszcze więcej. Centrala Funduszu, która monitoruje refundacje w całej Polsce, zanotowała w ciągu trzech pierwszych miesięcy 2005 r. wzrost kosztów o przeszło 100 mln zł (z 1,4 mld do ponad 1,5 mld).

Apteki obniżają ceny bez lęku, bo i tak dostaną refundację z Funduszu. A im więcej sprzedadzą, tym większa refundacja - mówi Misiewicz-Jagielak. - W ten sposób podatnicy płacą za opakowania, które marnują się tysiącami. Do tego dochodzi kolejna strata: jak przekraczamy budżet na leki, musimy zabrać z innych świadczeń medycznych - mówi Misiewicz-Jagielak.

Minister zdrowia Marek Balicki zapowiada: - Pracujemy nad prawną możliwością kontroli akcji promocyjnych aptek. O kupowaniu leków powinna decydować choroba i lekarz, a nie obniżka ceny.

RAMKA:

Jak apteki zarabiają na 1 groszu

Za lek na astmę Flixotide aptekarz płaci w hurtowni 120 zł. Może narzucić marżę do 10 zł. Dorzuca i sprzedaje lek za 130 zł. Pacjent płaci za niego jednak tylko 3,20 zł, bo jest to "lek ryczałtowy". Pozostałą kwotę - 126, 80 zł - refunduje aptekarzowi NFZ. Gdy apteka zamiast za 3,20 zł sprzeda lek za grosz - traci tylko 3,19 zł. Ale na recepcie astmatyk ma zwykle więcej niż jeden lek, chorobę leczy się zwykle trzema-pięcioma preparatami. Te pozostałe klient kupi już po normalnej cenie - więc apteka zarobi. Ważne, że chory realizuje receptę w tej, a nie innej aptece. Tym bardziej że często dodatkowo kupi witaminy, a może i jakiś krem. Poza lekami ryczałtowymi za 3,20 zł są jeszcze leki refundowane w 100 proc. (np. onkologiczne, psychiatryczne), w 50 proc. i w 30 proc. Apteki promują za grosz najczęściej albo leki ryczałtowe, albo te refundowane całkowicie. proc.

not. ak