O. Tadeusz Bartoś*: Nie. Jego decyzja bardzo mnie niepokoi. Argumenty, które przedstawił, są niezgodne z podstawowymi prawami obywatelskimi w demokratycznym państwie. Polska przez wiele lat walczyła o wolność słowa i swobodę manifestowania poglądów.
- To zbitka myślowa, która powoduje wiele szkody. Kościół broni osoby homoseksualne, przeciwstawia się wszelkim przejawom ich dyskryminacji. Mówi o tym wyraźnie Katechizm. Co więcej: wcale nie wychodzi z założenia, że homoseksualizm jest chorobą czy dewiacją. Czytamy w nim, że wiele osób ma głęboko zakorzenioną i skłonność homoseksualną, a więc nie ma tam mowy o nakłanianiu gejów i lesbijki do leczenia.
Oczywiście Kościół nie powstał dzisiaj, a co za tym idzie, nadal jest w nim tradycja biblijna, która praktyki homoseksualne nazywa grzechem. Podkreślam - praktyki. Oznacza to, że Kościół zachęca homoseksualistów, którzy są wierzący, do czystości. Ale o potępieniu homoseksualistów nie ma nigdzie mowy.
- Nie, choć tak twierdzą niektórzy duchowni. Jak można leczyć homoseksualizm, skoro nie znamy jego przyczyn? Można robić im pranie mózgu, próbować ich przeprogramowywać na orientację heteroseksualną, ale to nie jest przecież leczenie. Hasła typu: "Homoseksualizm trzeba leczyć" przywodzą na myśl masowe reedukacje obywateli w systemach totalitarnych.
Katechizm podkreśla, że homoseksualizm na ogół nie jest niczym zawiniony. Po prostu człowiek w okresie dojrzewania odkrywa pociąg do osób tej samej płci. Tak przeżywa własną seksualność i tak będzie ją przeżywał do końca życia. Trzeba to przyjąć do wiadomości i nie wolno ich za to dyskryminować.
Homoseksualiści, szczególnie w Polsce, a zwłaszcza na prowincji, są narażeni na wiele krzywd i upokorzeń. Muszą się ukrywać. Są to ludzie często dotkliwie poranieni przez okrucieństwo swego środowiska. Kościół powinien stawać w ich obronie.
Nie twierdzę, że kultura homoseksualna powinna dominować we wszystkich przekazach medialnych, ale uważam, że ci ludzie mają prawo żyć publicznie, zachowywać własną tożsamość i nie być za to potępiani.
- Wobec Boga każdy jest równy, niezależnie od tego, czy jest hetero, czy homoseksualistą. Dla geja, który jest katolikiem, jego orientacja jest potwornym dodatkowym brzemieniem, ponieważ nauczanie moralne Kościoła nakazuje im seksualną wstrzemięźliwość. Dlatego uważam, że jest głęboki sens w tworzeniu specjalnych duszpasterstw dla osób homoseksualnych. Oni powinni czuć, że w Kościele jest dla nich miejsce, że Kościół ich nie odrzuca.
- To prawda. Z badań na duchowieństwie amerykańskim z lat 60. wynika, że liczba osób homoseksualnych wśród duchownych jest kilka razy większa niż średnia w społeczeństwie. To zresztą logiczne. Osoba wierząca o skłonnościach homoseksualnych wie, że i tak nie założy rodziny, więc często znajduje powołanie w życiu konsekrowanym.
- Nie zauważyłem, żeby któryś jej organizatorów starał się zwalczać Kościół. Raczej są chętni do rozmowy, chcą przekonywać do swojej racji. Zresztą - jako mniejszość - nie mają innego wyjścia. Chcą przełamać niechęć, wrogość i strach wobec ich środowiska. To są dobre intencje.
- Ten artykuł był dla mnie zaskakujący. Znam ks. Oko i pamiętam jego dawne poglądy w zupełnie innym duchu. To, co teraz on głosi, można określić mianem nagonki i denuncjowania homoseksualistów. Stara się ich skojarzyć z czymś jak najgorszym, posługując się tak zwaną wiedzą potoczną. Abstrahując od nieprawdziwych twierdzeń, np. że homoseksualizm jest równy nekrofilii, czy większej skłonności gejów do przestępstw na tle seksualnym, to język ks. Oko nie jest językiem Ewangelii. Ten artykuł był dyskryminujący i bardzo mnie zabolał.
- Nie, bo zdrowy rozsądek nie jest w Kościele aż tak rzadkim zjawiskiem. Przecież są różne idee, które ludzie mają prawo głosić, choć nie są to poglądy przeze mnie podzielane. Mnie parada gejów i lesbijek aż tak bardzo nie interesuje, dopóki nikt nie stara się bez powodu jej zakazać.
*O. Tadeusz Bartoś wykłada filozofię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym oo Dominikanów w Warszawie