- Kompletny nietakt - komentuje wysoki urzędnik Ministerstwa Skarbu. - Trzeba wiedzieć, co wypada wręczyć w konkretnej sytuacji. Co innego łyżeczka z wygrawerowanym napisem, co innego komplet sztućców.
- Minister poczuł się zażenowany - mówi jeden z jego bliskich współpracowników.
Sytuacja o tyle kuriozalna, że Błądek pojechał do ministra Jacka Sochy, aby go osobiście przekonać, że powinien pozostać na stanowisku prezesa. Wbrew woli ministra wystartował bowiem w wyborach na członka zarządu spółki - przedstawiciela załogi. Wybory wygrał i ma dzięki temu pewną posadę na najbliższy rok.
Minister skarbu był przeciwny pozostawieniu Błądka na stanowisku prezesa, gdyż uważa, że łączenie funkcji szefa zarządu i przedstawiciela pracowników może wywołać konflikt interesów. Sugerował, aby prezes podał się do dymisji. Błądek jednak nie widzi nic złego w swojej sytuacji.
- I tak zgodnie z kodeksem spółek handlowych muszę działać w imię dobra firmy - komentuje.
Jednak w ostatnią środę, parę dni przed posiedzeniem rady nadzorczej, na której jej członkowie-przedstawiciele Ministerstwa Skarbu mieli podjąć próbę odwołania prezesa z funkcji, Błądek wziął szachy i sztućce i pojechał do Warszawy.
- Po spotkaniu w gabinecie ministra prezes Błądek wręczył mu dwie torby z napisem "KGHM". Minister myślał, że są w nich - jak to bywa zwykle w takich wypadkach - firmowe gadżety. Pełno ich mamy w całym ministerstwie. Kufle, wazony z napisami, czapki, itp. Tymczasem już po wyjściu Błądka z gabinetu minister stwierdził, że są tam wartościowe przedmioty. Natychmiast zadzwonił do prezesa i oznajmił, że prezenty niezwłocznie odeśle do Lubina - opowiada rzecznik ministra Janusz Kwiatkowski.
- Prezes korzystając z okazji wizyty u ministra, chciał w środowisku warszawskim zapromować wyroby Hefry, znakomitej firmy, która od niedawna jest w posiadaniu KGHM - tłumaczy rzecznik Polskiej Miedzi Dariusz Wyborski. - Chciał podkreślić, że jesteśmy także drugim na świecie producentem srebra. Mamy wiele różnych rodzajów upominków. Takie srebrno-miedziane szachy należą do upominkowej "vip collection". Dajemy je zazwyczaj naszym zagranicznym partnerom biznesowym. A sztućce to były platery, a nie czyste srebro. Prezenty od prezesa mogły służyć w ministerstwie przy przyjmowaniu gości. Prezes powiedział też ministrowi, że może je komuś podarować. Nie obrazilibyśmy się.
Komplet platerów produkcji Hefry na sześć osób kosztuje w legnickim sklepie firmowym 900-1000 zł. Srebrnych szachów nie można tam kupić.
A rada nadzorcza i tak w poniedziałek Błądka nie odwołała. Dwaj przedstawiciele ministra się na to nie zgodzili.