Rurociąg znad bułgarskiego wybrzeża Morza Czarnego do terminalu nad greckim wybrzeżem Morza Egejskiego nazywa się często "prawosławnym", ze względu na wyznanie dominujące w Rosji, Bułgarii i Grecji. O tej inwestycji rozmawiano od dziesięciu lat, ale ruszyła dopiero wiosną tego roku, kiedy formalnie zdecydował się ją poprzeć rząd Rosji.
Do końca roku ma być ustalony podział udziałów w spółce, która rurociąg zbuduje. Spółkę tę w piątek w Sofii postanowiło utworzyć dziewięć firm z Bułgarii, Grecji i Rosji. "Zobowiązaliśmy się też, że każde państwo przygotuje działania prawne i instytucjonalne, aby natychmiast po zarejestrowaniu spółka mogła rozpocząć budowę rurociągu" - powiedział grecki wiceminister rozwoju gospodarczego George Salagoudis.
Do udziału w spółce zaproszono z Rosji m.in. koncerny naftowe TNK-BP i Tatnieft, a z Grecji - koncern paliwowy Hellenic Petroleum oraz grecką spółkę Gazpromu Prometheus Gas. Z nieznanych powodów udziału w przedsięwzięciu nie bierze rosyjski Łukoil, który dotąd był jednym z głównych rzeczników budowy rurociągu przez Bałkany.
Budowa rury o długości 285 km i zdolnej do przesyłu 35 mln ton ropy rocznie ma kosztować 700 mln euro.
Dwa dni przed spotkaniem w Sofii uruchomiony został rurociąg przez Kaukaz, którym znad brzegów Morza Kaspijskiego w Azerbejdżanie do tureckiego terminalu nad Morzem Śródziemnym transportowana będzie wysokiej jakości kaspijska ropa. To pierwsza tak duża rura, która nie jest w najmniejszym stopniu zależna od państwowego systemu ropociągów w Rosji. Pozwoli ona dostarczać na światowe rynki ropę kaspijską, tworząc konkurencję dla surowca z Syberii. W ostatniej chwili do udziału w ropociągu przystąpił Kazachstan, który ma ogromne zasoby ropy kaspijskiej.
Decyzje o przyspieszeniu prac nad budową rurociągu "prawosławnego" oznaczają, że zaczął się wyścig do złóż kaspijskiej ropy w Kazachstanie. W najbliższej dekadzie w tym państwie planuje się trzykrotne zwiększenie produkcji ropy, do 150 mln ton rocznie. Może to być jednak za mało, by napełnić wszystkie projektowane ropociągi - do Chin, przez Kaukaz, przez Bałkany oraz do Europy Północnej przez Ukrainę i Polskę. "Prawosławny" rurociąg wydaje się więc największym konkurentem dla planów przedłużenia do Płocka i Gdańska rurociągu Odessa - Brody z Ukrainy.
Dwuznacznie rysuje się też rola brytyjsko-amerykańskiego koncernu BP. Rosyjskie joint venture tego koncernu, firma TNK-BP, w zeszłym roku zyskało prawo do wykorzystania rurociągu Odessa - Brody do eksportu rosyjskiej ropy przez Morze Czarne. W ten sposób zablokowano gotowy już projekt rozpoczęcia dostaw tym rurociągiem kaspijskiej ropy do Polski. Część analityków na Ukrainie sugerowała wtedy, że ta decyzja ma ułatwić budowę ropociągu przez Kaukaz, w którym czołową rolę odgrywa BP. Teraz TNK-BP jest liderem konsorcjum, które ma budować rurociąg "prawosławny", konkurenta do przedłużenia ukraińskiej rury do Polski.