Dzięki podatkowej uldze za wybudowanie domu z mieszkaniami na wynajem (obowiązywała do końca 2000 r.), można było odliczać bardzo duże kwoty. Za każde mieszkanie pod wynajem jego właściciel mógł sobie odpisać kwotę odpowiadającą odliczanej od dochodu uldze budowlanej. Pewnie dlatego fiskus nieprzychylnie patrzył na takich inwestorów.
Ponieważ warunkiem skorzystania z ulgi było wybudowanie w jednym budynku co najmniej pięciu mieszkań na wynajem, wielu podatników nie stać było na taką inwestycję. Budowali więc na współwłasność. W takim przypadku, zgodnie z ustawą podatkową "kwotę odliczeń przysługującą każdemu ze współwłaścicieli w ogólnej kwocie odliczeń (...) ustalało się proporcjonalnie do udziału we współwłasności...".
Nie było problemu, jeśli wszystkie mieszkania w wybudowanym domu szły pod wynajem - podatnicy dzielili się ulgami proporcjonalnie do tego, ile każdy z nich wniósł do inwestycji. Gorzej, gdy na wynajem przeznaczona była tylko część mieszkań w budynku. Podatnicy liczyli na ulgę proporcjonalną do ich udziału w części inwestycji związanej z wynajem, ale fiskus inaczej zinterpretował przepisy. Uznał, że pod uwagę należy brać całą inwestycję, łącznie z mieszkaniami nieprzeznaczonymi na wynajem, sklepami, garażami itp. To powodowało, że wielkość udziału budujących na wynajem drastycznie spadała. W ślad za nią spadała wysokość przysługującej im ulgi.
Spore problemy miał z tym Naczelny Sąd Administracyjny. W różnych sprawach raz przyznawał rację podatnikom, raz urzędom skarbowym. W końcu w 2003 r. w specjalnej uchwale siedmiu sędziów NSA jednoznacznie przyznało rację fiskusowi.
Ale dwoje inwestorów Jolanta Sadowska-Celedyn i Edward Celedyn nie dało za wygraną. Poskarżyli się do Trybunału Konstytucyjnego. Twierdzili, że przepisy łamią konstytucyjną zasadę równości, bo podatnicy, którzy są współwłaścicielami całego domu z mieszkaniami na wynajem, są w lepszej sytuacji od tych, którzy zainwestowali w dom, gdzie tylko część mieszkań poszła pod wynajem.
Trybunał nie podzielił tych zastrzeżeń. W poniedziałek stwierdził, że do ustalania udziału we współwłasności trzeba brać pod uwagę całą inwestycję, a więc także sklepy czy mieszkania, które nie są przeznaczone na wynajem. - Bez budynku nie byłoby mieszkań na wynajem - tłumaczył.
Stwierdził też, że ustawodawca ma dużą swobodę w kształtowaniu ulg podatkowych i nawet jeśli skonstruuje je w sposób nie najkorzystniejszy z punktu widzenia podatników, nie oznacza to naruszenia konstytucji.