W piątek armatorzy i producenci rybaccy protestujący od początku maja, tj. od wprowadzenia rekordowo długiego zakazu połowów dorsza na bałtyckim łowisku wschodnim, wstępnie dogadali się w Słupsku z dyrektorem departamentu rybołówstwa Grzegorzem Łukasiewiczem. Zawiesili protest polegający na nielegalnym odławianiu dorsza i utrudnianiu procedur kontrolnych.
- Wreszcie mogę iść do domu spokojnie odpocząć - cieszy się Jerzy Wysoczański, szef Zrzeszenia Rybaków Morskich w Ustce, jeden z organizatorów protestu.
Słupskie porozumienie może oznaczać koniec wojny dorszowej na Bałtyku. Jeśli propozycja rybaków przejdzie, na każdą jednostkę armator dostałby po 15-35 tys. zł. Z tego musiałby pokryć koszty pracownicze, ZUS oraz wnieść opłaty portowe. Pieniądze byłyby wypłacone w dwóch ratach: do 15 czerwca i 15 lipca.
Wiceminister rolnictwa Józef Pilarczyk był wstrzemięźliwy w ocenie szans na pełne porozumienie.
- W poniedziałek rybacy mają udokumentować swoje kalkulacje - mówi. - Jeśli nie będą wiarygodne, ostateczna kwota rekompensat może być niższa.
Na osłony dla rybaków MRiRW ma 4 mln euro - taką kwotę przyznała Bruksela na ten i przyszły rok.