Chińczycy bronią skarpetek

Unia Europejska chce wszcząć śledztwo w sprawie nadmiernego eksportu chińskich tekstyliów. Chiny nie czują się winne i na ograniczenia handlowe się nie zgodzą.

Chiny "są zdecydowanie przeciwne" ograniczeniom swojego eksportu tekstyliów, o co w niedzielę zaapelowała Bruksela. Powiedział o tym w poniedziałek w Dżakarcie chiński minister handlu Bo Xilai w wywiadzie dla chińskiej agencji.

O ochronę unijnego rynku tekstylnego przed chińską konkurencją europejski przemysł apeluje od początku tego roku. Alarmuje, że zagrożone są tysiące miejsc pracy. 1 stycznia 2005 r. - zgodnie z traktatem akcesyjnym Chin do WTO - UE uwolniła swój rynek tekstylny, znosząc kwoty eksportowe. Efektem był wzmożony przywóz chińskich skarpetek, spodni, tkanin czy bielizny.

W niedzielę na nadzwyczajnej konferencji prasowej unijny komisarz ds. handlu Peter Mandelson ujawnił wyniki badań europejskiego rynku tekstylnego w pierwszym kwartale roku. Wnioski - w aż dziewięciu kategoriach wyrobów chiński eksport przekroczył limity uzgodnione przy przyjęciu Państwa Środka do WTO - nawet o 534 proc.

Chiny mają własne odmienne oceny. W ubiegłym tygodniu premier Wen Jiabao powiedział, że w pierwszym kwartale przywóz chińskich wyrobów do UE skoczył "tylko" o 50 proc. Wzrost zdaniem Pekinu był efektem wcześniejszego protekcjonizmu i utrzymywania niskich limitów na przywóz chińskich wyrobów.

Ponadto Chińczycy twierdzą, że już wprowadzili ograniczenia eksportu tekstyliów. W tym roku chińscy producenci płacą wyższe cła eksportowe. Bruksela uważa jednak, że to za mało.

Chińczycy odbijają piłeczkę. - Chiny nie ponoszą głównej odpowiedzialności za ostry wzrost eksportu chińskich tekstyliów na niektóre rynki - powiedział Bo Xilai. Jego zdaniem grają według reguł Światowej Organizacji Handlu (WTO), a to m.in. kraje UE nie wykorzystały ostatnich dziesięciu lat, by przygotować się na otwarcie rynku.

Decyzja o rozpoczęciu śledztwa UE w sprawie chińskich tekstyliów ma zostać podjęta w ciągu kilku dni. Na razie Mandelson apeluje do Pekinu o samoograniczenie, by nie popsuć stosunków z państwem, które jest dziś głównym partnerem handlowym UE.