Pielęgniarki dostają po 200 zł podwyżki

Dyrekcja warszawskiego Szpitala Czerniakowskiego obliczyła, że lepiej dać pielęgniarkom podwyżki, niż żyć w strachu, że odejdą od łóżek

W Szpitalu Czerniakowskim pracuje 230 pielęgniarek. Zarabiają średnio ok. 1200 zł brutto. Wolnych etatów jest tu ok. 30.

- Odchodzą z pracy, podkupują nam je inne szpitale, już dziś mamy kłopoty z obsadzeniem dyżurów - mówi dyrektor szpitala Waldemar Wierzba. W marcu pielęgniarki zażądały 700 zł brutto podwyżki (potem zeszły do 500 zł). Zaczęły się negocjacje. Pielęgniarki reprezentowała Longina Kaczmarska, szefowa Związku na Mazowszu, która pracuje w Szpitalu Czerniakowskim. To ona w lutym 2000 r. przewodziła kilkuset pielęgniarkom, które sparaliżowały na kilka godzin Warszawę. Potem okupowała Ministerstwo Zdrowia. - "Wyleżałyśmy" z koleżankami słynne "203" [czyli 203 zł podwyżki na głowę - red.] - opowiada.

Tym razem obyło się bez protestów. Dyrekcja przyznała pielęgniarkom rację. - Te pieniądze im się należą. A jeśli ze szpitala odejdzie kolejnych kilkanaście pielęgniarek, nie wykonamy kontraktu z NFZ. Stracimy więcej, niż kosztowałaby nas podwyżka - mówi dyr. Wierzba.

Od lipca pielęgniarki dostaną po 200 zł (brutto). Ale już od maja dyrekcja podwyższy im pensję zasadniczą - wliczy do niej jeden z przyznanych parę lat temu dodatków.

Skąd szpital weźmie milion złotych na pensje, skoro ma ok. 10 mln długu? - Zmieniliśmy firmę ochroniarską, obiady zaczęliśmy przygotowywać we własnej kuchni. Zdobyliśmy certyfikat ISO i dzięki temu NFZ dał nam o 80 tys. zł więcej na rehabilitację chorych. Mamy w sumie kontrakt wyższy od zeszłorocznego o blisko milion złotych - wylicza dyrektor Wierzba. Zapowiada, że ma też propozycję dla lekarzy. - Chcemy, by pełnili dyżury na umowę-zlecenie. Dzięki temu będą mogą zarobić dodatkowo od 600 zł miesięcznie. Na inne podwyżki na razie nas, niestety, nie stać.