To początek fali tsunami, która przetoczy się przez polski rynek nieruchomości - przewiduje Adam Polanowski, warszawski pośrednik, prorektor Wyższej Szkoły Gospodarowania Nieruchomościami.
Do "inwazji" na Polskę poza Amerykanami szykują się też Szwedzi i Francuzi.
- Dla wszystkich nie ma miejsca. Tak jak nie ma miejsca dla wszystkich polskich biur nieruchomości - twierdzi Polanowski.
Wyniki Coldwell Banker robią wrażenie. Amerykański gigant rynku pośrednictwa ma już prawie sto lat. Pod jego szyldem pracuje 120 tys. agentów w 3,8 tys. biur w 29 krajach na sześciu kontynentach. Rocznie obsługują ok. 7 mln transakcji. W 2004 r. łączny obrót wszystkich agencji skupionych w sieci wyniósł 326 mld dol., z tego 7,2 mld dol. brutto to ich zysk.
Polska jest piątym, po Francji, Hiszpanii, Holandii i Irlandii, krajem w Europie, gdzie CB ma zamiar otworzyć swoje biura. Na początek będzie ich kilka w największych miastach Polski.
- W Hiszpanii, kraju porównywalnym z Polską, jesteśmy od dwóch lat. W samym Madrycie mamy 24 biura. Do końca roku chcemy tę liczbę podwoić - mówi James R. Gillespie, prezes Coldwell Banker Real Estate Corporation.
- Nie jesteśmy wyszukiwarką ofert. Nie ograniczamy się do kojarzenia stron transakcji - wtóruje mu Krzysztof Litwiński, prezes Coldwell Banker Polska.
Oprócz klasycznego pośrednictwa firma zamierza świadczyć usługi doradcze, bankowe, prawne, ubezpieczeniowe, a także organizować przeprowadzki, remonty, aranżować wnętrza.
W Polsce jest 4,8 tys. pośredników z licencjami zawodowymi i obowiązkowym ubezpieczeniem OC. Żeby zostać agentem, trzeba wyłożyć ok. 10 tys. zł. Tyle kosztują szkolenia, praktyki i egzamin składany przed państwową komisją.
Trzy razy więcej ludzi wykonuje ten zawód "na czarno". Naciągają klientów, sprzedając im nieaktualne adresy mieszkań, psują rynek, nadszarpują opinię uczciwym agentom.
- Dzięki zagranicznej konkurencji wzrośnie u nas kultura obsługi klienta - mówi Marek Stelmaszak, prezydent Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości. O los polskich biur nieruchomości jest spokojny. - Większość przetrwa - mówi.
- Nie damy się - zapewnia Zbigniew Kubiński, łódzki pośrednik, prezydent Powszechnego Towarzystwa Ekspertów i Doradców Rynku Nieruchomości. - Nie jesteśmy zamorską kolonią. Szklane paciorki nie robią na nas wrażenia. Nie oddamy tego, co dla nas najcenniejsze.
Podkreśla, że polski system pośrednictwa powstał w oparciu o najlepsze amerykańskie wzorce. - Jesteśmy fachowcami, mamy organizacje zawodowe, sieć ofert, nie musimy się obawiać wejścia kolosów - mówi.
Zdaniem Polanowskiego na drodze amerykańskiej ekspansji może stanąć polska mentalność. - Amerykanie proponują franczyzę, czyli wspólne logo i model działania. Czy polski pośrednik, który wydał sporo pieniędzy na licencję, będzie chciał działać pod cudzym szyldem? Tu każdy chce mieć coś swojego. Praca na cudzy rachunek mało kogo interesuje - przewiduje Polanowski.
- Przez trzy lata badaliśmy wasz rynek. Gdy w końcu się zdecydowaliśmy, zadzwonił do mnie przyjaciel: "Jak zaczniesz działać w Polsce, staniesz się szczęśliwym człowiekiem" - powiedział Wayne Vandenburg, prezes CB na Europę.